W labiryncie "odnowy"

- Trochę przez przypadek znalazłam się w Odnowie w Duchu Świętym. Wydawało mi się, że w końcu odkryłam Boga i spotkałam łam wspaniałych ludzi. Nawet nie przypuszczałam, że był to początek prawdziwego koszmaru. Najgorsze było dopiero przede mną – mówi trzydziestoletnia Aldona, kiedyś rok w "odnowie".

Wszyscy wspominają obozy. Zwykle kilkudniowe, z czasem wypełnionym od rana do wieczora. – Tam była indoktrynacja, swoiste pranie mózgu. Wtedy postanowiłam odejść i wyjechałam z obozu – mówi Aldona. Do udziału w nim dopuszczają animatorzy. Bartek dojeżdżał na spotkania tylko trzy miesiące. Był za "świeży", dlatego nie mógł pojechać. Ale gdy spotkał jednego z uczestników tego "szkolenia" zaniepokoił się: – Nie mogłem go poznać. Chodził jak w transie, mówił, że potrzebuje czasu, by dojść do siebie. Patrząc na niego, powiedziałem sobie dość i odszedłem – wspomina.

Pod płaszczykiem Kościoła
Ta wspólnota, choć ciągle określa siebie jako "katolicka", neguje właściwie wszystkie sakramenty. Nikt się nie spowiada, chyba że przed wspólnotą. Odrzuca się również kult maryjny, świętych, czyściec, hierarchiczny Kościół, itd.
W czasie jednego z obozów Kuleszom kazali odpowiedzieć na trzy pytania: czy wierzysz w niepokalane poczęcie Maryi, czy wierzysz w Eucharystię, co zrobisz, gdy zerwiemy z Kościołem? Ich odpowiedzi nie spodobały się liderowi. Najpierw odsunięto ich od grupy, którą prowadzili. Powiedzieli, że oni ich zostawili. To było kłamstwo. – Ja ich nie zostawiłam. Byłam niepewnym elementem, zbyt katolickim – wspomina Patrycja.
Jeden z duszpasterzy powie: ich wiara nie jest moją wiarą, mój Kościół nie jest ich Kościołem. Dlaczego oficjalnie nie odejdą z Kościoła? – Bo nikt by do nas nie przyszedł – mówią Kuleszowie, cytując lidera. – On tak powiedział. Z premedytacją przyciąga nieświadomych ludzi. Potem wiąże ich z grupą i powoli odrywa od Kościoła. Może dlatego lubi się pokazywać na Mszy. Zawsze ostentacyjnie chodzi do Komunii. W końcu dla nich to tylko opłatek – mówi Zdzisław.

"Trędowaci i potępieni"
Wprowadzają ostry podział na grupę i tych "ze świata". Ci ostatni idą na potępienie. Kuleszowie mówią, że dużo wspólnocie zawdzięczają. Zdzisław przestał pić, Patrycja odnalazła wiarę. Ale gdy ciągnęło ich do Kościoła, wspólnota mówiła nie. Chcieli odmawiać różaniec - lider się sprzeciwiał. Nie podobało im się, że kiedy ksiądz mówił o Maryi, to lider stał za jego plecami i kpiąco gestykulował. – Po odejściu staliśmy się dla nich "przykładem upadłości". Nikt się do nas nie odzywał, jakbyśmy nagle przestali istnieć – wspominają. Ewa Kubała mówi, że jej odejście z grupy potraktowali jak odejście od Chrystusa. – Żyłam w wielkiej rozterce. Nie wiedziałam, czy robię dobrze, odchodząc od nich. Mówili, że wracając do świata będę potępiona. Najbardziej boli to, że ci, których uważałam za przyjaciół, przestali się do mnie odzywać. Traktowali jak "trędowatą". Minęło wiele czasu, zanim mogłam znowu normalnie żyć – wspomina.
Dziś na ich spotkania przyjeżdżają autobusy nie tylko ze Śląska. Modlitwa, świadectwa, słowa lidera, nawrócenia. Wszystko to robi wrażenie. I byłoby dobre, gdyby nie fakt, że ta wspólnota samą siebie postawiła poza Kościołem. Może dlatego tak mocno podkreśla, że jest "katolicką odnową". Słowo "katolicka" oznacza dla nich, że jest powszechną, a nie kościelną odnową. Ta wspólnota jest jak labirynt, do którego łatwo wejść, ale niezwykle trudno znaleźć wyjście. Ci, którym się to udało, ostrzegają – lepiej tam nie wchodzić.


***


Dziennikarska rzetelność nakazywała spotkanie z liderami tej "odnowy". Rozmówcy jednak stanowczo odradzali. Bo o nich można pisać tylko dobrze, tak jak oni chcą. Wszystko inne potraktują jako atak na siebie. Ostrzegano, że będą robić z siebie "męczenników i prześladowanych za słuszną sprawę". Pisząc o tej wspólnocie starałem się zachować maksymalną bezstronność. Bez uprzedzeń zbierałem materiały, słuchałem rozmówców, dociekałem prawdy o tej grupie. Będąc całkowicie z dala od tej wspólnoty poznawałem ją od początku. Ta wspólnota w żadnym wypadku nie spełnia kryteriów kościelności, a katolickość jest tylko przykrywką do werbowania nowych członków. Świadomie wprowadza w błąd tych, którzy w dobrej wierze szukają Boga, ale chcą pozostać w Kościele katolickim. Moim zamiarem nie było atakowanie kogokolwiek czy robienie z kogoś "męczenników". Tych Kościół ma i będzie miał jeszcze dużo. Ale jeśli prawda ma przynieść ocalenie, to chciałem dociec tylko prawdy. I nic więcej.
Na prośbę rozmówców wszystkie imiona i nazwiska zostały zmienione.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg