3.
Kiedy w 1986 r. Zbigniew odwiedził Kacmajora po raz pierwszy, ten był już uznanym uzdrowicielem. Mieszkał we wsi Kruszewo pod Morągiem. Przyjmował dziennie po 200, 300 osób.
Swoją szczególną moc Kacmajor poczuł w dzieciństwie. Że to moc uzdrawiania – zrozumiał w 1982 r. Za odmowę służby wojskowej siedział w więzieniu, potem dwa tygodnie głodował, ostatniego dnia miał widzenia. Mieszkał w Elblągu, gdzie żył słynny uzdrowiciel ojciec Andrzej Klimuszko. Kiedy umarł, w mieście objawiło się wielu następców, w tym Kacmajor.
Pierwszą pacjentką była jego własna ciotka. Kiedy przyłożył jej ręce do czoła, podobno wyzdrowiała. Zaczęło być o nim głośno. Musiał zatrudnić współpracowników: taksówkarza i sekretarkę. Każdy pacjent dostawał numerek z dniem, godziną i minutą wizyty. Lista była pełna na kilka miesięcy naprzód. Służbowym samochodem dojeżdżał do chorych. Kacmajor tłumaczył dziennikarzowi "Życia Warszawy": "Nie leczę ciał tych ludzi, leczę ich etykę. Wszyscy ludzie, którzy ode mnie wychodzą, są uleczeni do końca ze wszystkich chorób. Cierpimy za grzechy z poprzednich wcieleń, ale jeżeli w tym wcieleniu będziemy dobrzy, nie będziemy chorować. Kiedy nakładam chorym ręce, czuję w sobie ich choroby. Ja mogę chorobę odjąć, ale także mogę ją na człowieka włożyć".
Kacmajor przeprowadził się pod Morąg. Tam dojeżdżały pełne pociągi chorych. Najwięcej z okolic Lubartowa w woj. lubelskim. Więc pod koniec lat 80. sam Kacmajor przenosi się do Lubartowa.
Mieszka u bogatszych gospodarzy, wspierają go wtedy ojcowie karmelici. W 1989 r. kupuje ziemię w pobliskim Majdanie Kozłowieckim, buduje 400-metrowy dom. Sprowadza się razem z 50 ozdrowieńcami. Z patyków zbijają drogowskaz: "Niebo". Tu też przychodzą tłumy.
– Ludzie we wsi się do nich przekonali, bo za bezcen rozdawali swoje pralki i telewizory. Uważali, że są szkodliwe, że należy pozbyć się dóbr materialnych, żeby nauczyć się żyć na nowo, w zgodzie z naturą – opowiada sołtysowa z Majdanu.
– Źle się wokół nich zrobiło, jak zaczęli kraść.
Sołtysowie, jak większość sąsiadów, też byli pacjentami białego domu przy szosie: – Poszłam do Kacmajora z bolącym kręgosłupem. On mi na to, że mam chorego zęba i serce. Najczęściej ludziom choroby serca znajdował.
Wszystko w Niebie podporządkowane jest Kacmajorowi. Kacmajor przydziela członkom nowe imiona i nowe żony. Sam uczy dzieci z białego domu, nie posyła ich do szkoły ani do kościoła. Szkoła jest grzeszna, uczy niewiary, Kościół katolicki dawno odwrócił się od Boga. Wszystkie osoby zamieszkałe w Niebie przekonują, że są tam z własnej woli, że Bogdan pomógł im przezwyciężyć samotność, choroby, narkotyki, że wreszcie czują się kochani i potrzebni.
Od początku lat 90. siedlisko przy szosie zaczyna się nazywać sektą. W 1992 r. Bogdan Kacmajor w lubartowskim Urzędzie Gminy może oficjalnie zarejestrować firmę. W rubryce: rodzaj działalności gospodarczej, wpisano: "Leczenie Duchem Bożym w imieniu Jezusa Chrystusa przez nakładanie rąk".
Kacmajor pamięta dokładnie dzień, w którym zobaczył Zbigniewa: "Miły chłopak z problemami. Postanowiłem mu pomóc" – opowiadał w wywiadzie-rzece udzielonym "bruLionowi" w 1996 r.
4.
Gdańsk po przełomie, początek lat 90. Tymon odchodzi z "Miłością". Lopez emigruje do Niemiec, Paulus do "Gazety Morskiej", Artur Kudłaty Kozdrowski do dziewczyny w Warszawie. Do Berlina wyjeżdża Ela, długoletnia narzeczona Sajnóga. Konnak: – Rodzice nie byli już w stanie nas utrzymywać. Zaczęliśmy rozglądać się za pieniędzmi. W końcu to pochłonęło niektórych na dobre.
Magda przyznaje, że przejście Zbyszka na drugą stronę odbyło się w sposób płynny, niezauważalny: – Nie uchwyciliśmy tego momentu. Domyślam się, że Zbyszkowi ciężko było się znaleźć w czasach, kiedy artyści tacy jak on przestawali być potrzebni. On bardzo nie chciał poddać się komercji.
Paweł Konnak: – Od 1991 r. miał duże problemy ze sobą, my tego nie rejestrowaliśmy, bo on nie uzewnętrzniał swoich dramatów egzystencjalnych na linii Bóg–Kosmos–On.
Zaczął chorować. Mówili o nim: "Nerka". Leżał całymi tygodniami w domu. Lekarze nie mogli zidentyfikować żadnej dolegliwości. Konnak: – Wyjeżdżał na kilka dni, potem na kilka tygodni. Jeździł do Nieba, do uzdrowicieli. Wracał i był załamany. Mówił, że w kościele spotkał diabła. Że nic nie ma sensu. Trafił do Lecha Stefańskiego, niebezpiecznego czarnomagika. O jego psychotronicznych kursach mówi się, że są wylęgarnią satanistów.
Magda pamięta przeprowadzkę w 1992 r.: – Zbyszek razem z kolegami pomagał przenosić graty. Dziś wiem, że to byli już ludzie z sekty. Wszyscy mieli na imię Piotr. Wtedy to wydało nam się zabawne, w końcu wśród jego znajomych wszystko było możliwe.
W październiku ludzie Totartu współorganizują jeszcze Gdańskie Dni Niezależnych. Kwitnie Galeria C14, Łaźnia, Wyspa. Zbigniew publikuje manifest o zaprzestaniu rozmnażania. Ziemia jest zatruta. We współczesnej kulturze coraz mniej miejsca na nieskrępowane akty twórcze. Rzeczywistość frustruje i alienuje. Człowiek nie może sam kształtować swojego życia.
W 1992 r. Robert Tekieli zostaje producentem i współautorem programów "AlternaTiVi" i "Dzyndzylyndzy" w telewizji publicznej. Alternatywa ma względnie nieskrępowany dostęp do czasu antenowego. Programy współtworzą totartowcy. Są plany, żeby ściągnąć Zbigniewa na stałe na Woronicza. Byłby kierownikiem literackim. Jest etat, jest mieszkanie. Za późno. Konnak napisze: "W lutym 1993 r. ma miejsce transpozycja Zbigniewa w inny obszar świadomości połączona z mesjanistycznym wykładem w Państwowej Galerii sztuki w Sopocie, a następnie oddaleniem się w nieznanym kierunku".
5.
W 1992 r. w Niebie coraz trudniej o środki do życia. Przestają przychodzić pacjenci. Najpierw ręce przykładał sam Kacmajor, potem jego zastępca Andrzej Ilski. Guru przyuczył do leczenia innych ludzi z sekty.
– Przychodzę, a Kacmajor z Ilskim rozwaleni na kanapie, a na stole piwo – opowiada sołtysowa. Miarka przebrała się, gdy w Majdanie leczyć zaczął emerytowany milicjant z Lubartowa.
O Niebie zaczyna być głośno. Rodzice zgłaszają porwanie i przetrzymywanie dzieci (jeśli są one pełnoletnie, policja jest bezradna), policja szuka tam dezertera z jednostki wojskowej. Do lubartowskiej komendy spływają doniesienia o nierejestrowaniu noworodków. Niebo staje się najczęściej opisywaną polską sektą. Szum jej nie służy. Część wyznawców na polecenie Kacmajora przenosi się pod Białystok.
Psują się stosunki z miejscowymi. – Brali ode mnie mleko – opowiada mieszkanka wioski.
– I nagle przestali. Powiedzieli, że kłócę się z mężem, więc mleko od moich krów jest zatrute.
Niebianie mają miejscowym za złe, że nie chcą się leczyć Duchem Świętym. Zapowiadają ich rychłą śmierć. Kandydatowi na senatora, który w Lubartowie zorganizował spotkanie przedwyborcze w niedzielę, przepowiadają śmierć na raka. Miejscowemu policjantowi wymierzają karę trzydniowej biegunki. Wygwizdują procesję, która przechodzi szosą pod oknami białego domu.
6.
Jeszcze w 1992 r. Zbigniew pisał w manifeście "O jakości świata montowanego": "Tempo, w jakim dana idea obiecuje uszczęśliwić całą ludzkość, jest wprost proporcjonalne do tempa wzrostu wieżyczek strażniczych i zasieków z drutu kolczastego, w przypadku wprowadzenia tej idei w życie".
Dwa lata później nowy Zbigniew pojawia się w domach totartowców. Do Konnaka przychodzi z Ilskim. Zapowiadają koniec świata, obiecują wybawienie. Do Tymona przychodzi z Kacmajorem. W jednej ręce mają Biblię, w drugiej kij bejsbolowy. Brzózkiewiczowi przepowiadają raka i rychłą śmierć.
Magda: – Przyszedł z Ilskim i Kacmajorem. Chcieli, żebyśmy do nich dołączyli. Ale kiedy Kacmajor zaczął nas szantażować – mąż wyrzucił go za drzwi. I Zbyszek poszedł za Kacmajorem.
Lopez: – Widziałem go w jego ogołoconym mieszkaniu. Odbywało się kazanie sekty, wpuszczono mnie przez pomyłkę. Podszedłem do Zbyszka, nie było z nim kontaktu.
Pod koniec 1996 r. dziennikarz "Słowa Ludu" spotkał w wyludnionym Niebie Anioła Rowerowego. Anioł Rowerowy opowiadał, jak w połowie lat 80. Kacmajor przepowiedział, że w Ameryce Południowej runie góra. Proroctwo się spełniło, zginęło 10 tys. ludzi. Anioł zdecydował się zamieszkać w Majdanie 3 lata temu, ze względu na problemy zdrowotne i duchowe. Miał guza nowotworowego. Anioł Rowerowy to Zbigniew Sajnóg.
Konnak i Tekieli szykują partyzancki atak na sektę. Chcą odbić Zbigniewa. Konnak: – Historia nie zna szczęśliwych powrotów z sekty. Jedyny możliwy sposób to porwać i odizolować człowieka. Przez rok, półtora nad człowiekiem czuwać.
Konnak i Tekieli poddali się. – Jeśli można było wtedy Zbigniewowi pomóc, to myśmy nie potrafili tego zrobić.
W opublikowanym w 1991 r. w "bruLionie" zestawieniu polskiej alternatywnej działalności społeczno-literackiej Robert Tekieli opisuje Totart i komentuje: "Ciężar gatunkowy działalności i dokonań intelektualnych tego środowiska wykracza nieskończenie poza ramy faktograficznej notki". (Kilka lat później nawrócony "bruLion" odetnie się od wystąpień gdańskiej grupy. Totart działał "bez zabezpieczeń. Takich, jakie daje instytucja Kościoła. Dzięki temu ludzie w zetknięciu z czymś co inteligentniejsze i mocniejsze nie muszą przegrywać" – wyjaśniał "Polityce" 8/98 Tekieli).
7.
W białym domu w Majdanie Kozłowieckim mieszka dziś tylko rodzina Kacmajorów i ich znajomy z Ukrainy. Dom zaniedbany, bieda.
Badania daktyloskopijne męskich zwłok w niebieskiej kurtce wykazały, że samobójstwo popełniła zupełnie inna, opuszczona osoba z sekty Niebo. Magda, siostra Zbigniewa Sajnóga, prosiła więc policję o odszukanie zaginionego brata.
Po kilku dniach policjanci z komendy w Lubartowie zatelefonowali do Gdańska. Zbigniew żyje, jest zdrowy. I prosi, żeby nikt nigdy nie próbował go odnaleźć.
Ewa Winnicka