Miał 90 rolls-royce'ów i 4 samoloty. Propagowane przez niego medytacje też nie były ascetyczne, dziennikarze nazywali go nawet seks-guru. Jego filozofia była prosta: Boga nie ma, wszystkie religie i filozofie to więzienie i kajdany. Podobnie wszelka tradycja i obyczaje. Nie powinno się myśleć o przeszłości ani o przyszłości, liczy się tylko teraźniejszość, którą trzeba zamienić w pasmo niekończących się przyjemności.
Nauki Osho trudno nawet nazwać orientalnymi. Guru odrzucał religijne korzenie medytacji. Sprowadził je do techniki mającej przynosić człowiekowi odprężenie. Korzystał przy tym również z technik zachodniej psychoanalizy. W zakładanych przez niego "komunach" był jednak specyficzny "klimat" egzotyki. Wschodnie, czerwone stroje uczniów, hinduskie nazwy ruchu i przybrane imiona uczniów guru, kult charyzmatycznego lidera. Kult przetrwał samego Osho. Guru zmarł w 1990 roku, ale jego zwolennicy wciąż się zbierają i słuchają nauk Osho nagranych na płyty i taśmy. Swoją organizację założyli także w Polsce.
Przedsiębiorczy guruRajneesh Chandra Mohan (ur. w 1931 roku w Kuchwada w Indiach), zanim został guru, był wykładowcą filozofii na uniwersytecie w Jabalpur w Indiach. Tam wypracował swoje idee, które od 1966 roku zaczął głosić w Bombaju, przybierając imię Bhagwan (Czcigodny). Dał się poznać jako znakomity mówca. Swą filozofię nazwał ideą "trzech L": "Life, Love, Laughter" (Życie, Miłość, Śmiech). Jeździł po Indiach zdobywając coraz więcej zwolenników. W klimacie rewolucji obyczajowej mówił młodym ludziom to, co chcieli usłyszeć. Chwalił swobodę seksualną. Wymyślił też takie techniki medytacji, które mogły być dla nich znacznie atrakcyjniejsze od tradycyjnych. Nazwał je medytacją dynamiczną i wirującą. Poddający się takiej medytacji człowiek nie musi siedzieć nieruchomo, wręcz przeciwnie.
W 1974 roku Czcigodny Rajneesh osiadł w mieście Poona i założył tam własną organizację: Międzynarodową Fundację Bhagwan. Jej sława szybko rosła. Mówiło się, że medytacje kończą się orgiami. Nie brakowało więc chętnych i ciekawskich, chcących sprawdzić jak jest naprawdę. Sam guru stawał się coraz bogatszym człowiekiem. Pobierał honoraria za wykłady i opłaty za udział w medytacjach, ale nie to stało się podstawą jego majątku. Kupował hotele, restauracje, dyskoteki, zakłady pogrzebowe. Okazało się, że ma smykałkę do interesu. Coraz częściej padały oskarżenia, że zajmuje się przemytem złota, a nawet narkotyków. Wreszcie przedsiębiorczemu guru powinęła się noga. Udowodniono mu uchylanie się od płacenia podatków. Zlikwidował "komunę" i w 1981 roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych.
Wielkie BłotoW USA powodziło mu się jeszcze lepiej. W miejscowości Antelope, w stanie Oregon, Bhagwan kupił rancho o nazwie Big Muddy (Wielkie Błoto). Wkrótce zgromadził tam aż 7 tysięcy uczniów, którzy postanowili pod jego kierownictwem zapomnieć o rzeczywistości. Porzucili pracę, naukę i zamieszkali w komunie. 10 godzin dziennie pracowali za darmo na rancho. Szybko przekształcili je w luksusową rezydencję (z basenem, starannie utrzymanymi trawnikami oraz ośrodkiem "medytacyjnym", w którym znajdowało się siedem sypialń). Powstały nowoczesne systemy nawadniające, kanalizacje, ekologiczne gospodarstwa. Sprowadzono egzotyczne gatunki roślin i zwierząt, na ogromnym terenie zasadzono las. Zwolennicy nazywali komunę "M-3" ("Miasto Medytacji i Miłości"). Guru zgromadził sporo broni. Jego posiadłości strzegły tzw. Siły Pokoju – uzbrojona gwardia zwolenników Czcigodnego.
Miasto w Oregonie było kwaterą główną Rejneesha, ale zakładał on też podobne ośrodki w innych miejscach.
Interesy Osho szły jak nigdy dotąd. W 1985 roku majątek Międzynarodowej Fundacji Bhagwan oceniano na 100 milionów dolarów. Wkrótce jednak przyszły kłopoty.
Najpierw doszło do wewnętrznego rozłamu. Najbliższa współpracowniczka i uczennica mistrza Ananda Schela wyciągnęła z sejfu Osho sporą sumę pieniędzy i z grupą uczniów uciekła do Niemiec. Później samym przywódcą ruchu zainteresowały się władze, zarzucając mu naruszenie przepisów wizowych. Bhagwan musiał zapłacić 400 tys. dolarów grzywny i został wydalony w USA. Jego osoba i organizacja były tak skompromitowane, że wszystkie kraje, do których przyjeżdżał, cofały mu wizę. I tak musiał opuścić kolejno 21 państw.
Wreszcie osiedlił się ponownie w Poonie, gdzie zmarł 19 stycznia 1990 roku. Jego zwolennicy głosili kuriozalną tezę, że został otruty w więzieniu w USA. Nie przeszkadzał im fakt, że zgon nastąpił prawie pięć lat po opuszczeniu tego kraju.