Istnieje szereg argumentów historycznych, filozoficznych i antropologicznych przemawiających za tym, by rozróżnienie magii i religii zrelatywizować.
Jedno ze stosowanych kryteriów zasługuje na szczególną uwagę, gdyż chyba w najwyraźniejszy sposób oddaje europocentryczne spojrzenie na magię. Jak pisali Marcel Mauss i Henri Hubert, magia to „każdy obrzęd, który nie jest częścią jakiegoś zorganizowanego kultu, obrzęd prywatny, sekretny, tajemny i zbliżający się ku granicy, jaką stanowi obrzęd zakazany” (17). To już nie tylko kwestia instytucjonalizacji, lecz indywidualnego, wręcz aspołecznego charakteru magii. Jak pisze ojciec duchowy tych dwóch francuskich uczonych, istnieje „oczywista niechęć religii do magii i na odwrót — wrogość magii do religii. Magia doznaje swoistej zawodowej przyjemności, profanując rzeczy święte, jej obrzędy stają się przeciwieństwem ceremonii religijnych. W działaniu czarownika… jest coś dogłębnie antyreligijnego. Religia ze swej strony, nawet jeśli nie zawsze potępiała obrzędy magiczne i zakazywała ich, to na ogół osądza je nieprzychylnie” (18).
Istota rozróżnień tych wielkich socjologów i antropologów zarazem odwołuje się do magii rozumianej jako rodzaj myślenia i działania odnoszących się do rzeczy sakralnych zdefiniowanych w europejskim kręgu kulturowym i społecznym. Magia jest czymś zabronionym, odizolowanym, negatywnym i relegowanym do sfery antisacrum. Religia przeciwstawiona magii przez swoje prospołeczne funkcje i działanie na rzecz dobra zbiorowego odwołuje się do sfery sacrum właściwego, porządku boskiego. Tymczasem w społeczeństwach pozaeuropejskich magia, nawet w postaci wyróżnianej dzięki naszym kategoriom myślowym, nie musiała być czymś zakazanym i dyskwalifikowanym. Ponadto tak rozumiana magia nie musi być instytucjonalna w naszym nowożytnym tego słowa znaczeniu. Oznacza to, że mogła istnieć jako forma spontanicznej tradycji i działań bez dyktatu społecznych nakazów i formalnych instytucji wymuszających jej akceptację. Mogła poniekąd egzystować w formie rozproszonej, instytucjonalnie aspołecznej, a zarazem obiektywnej społecznie, gdyż powszechnej indywidualnie(19).
Trudności z empirią
W tym momencie stosowne wydaje się przejście do ostatniego pozostałego z wymienionych na początku argumentów, a mianowicie empirycznych problemów z przeprowadzeniem rozróżnienia na magię i religię. Dotyczy to przede wszystkim społeczeństw badanych przez antropologów, a więc spoza tradycji judeochrześcijańskiej. Waxowie pisali, że „dychotomia magia/religia nie przystaje do danych empirycznych”(20). Kiedy np. Edward E. Evans–Pritchard badał Azandów z Afryki, dochodził do wniosku, że przedstawienie ich światopoglądu wymaga przeprowadzenia innych niż nasze kategoryzacji i zrozumienia odmiennego idiomu myślowego (21). Rozumianą „po naszemu” magię i religię łączy obecność symboliki skierowanej na „rzeczywistość nadprzyrodzoną”, obecność mitów, obrzędów, kultów i przekonań odnoszących się, jak powiedziałby Durkheim, „do rzeczy świętych i zakazanych”, tzn. nieprofanicznych. Co więcej, w niektórych społeczeństwach badacze mieli nawet problemy z przeprowadzeniem granicy między świętym a świeckim i, zgodnie z niektórymi opiniami, świat jawi się ich uczestnikom jako pewna jednia symboliczno–pragmatyczna. Próby zastosowania naszej siatki pojęciowej okazywały się więc płonne i dlatego, idąc na pewien kompromis między naszą własną aspiracją do konceptualizowania zjawisk o charakterze sakralnym a uwzględnieniem tubylczych sposobów postrzegania świata, wielu badaczy zaczęło pisać o zjawiskach magiczno–religijnych.
Istnieje szereg argumentów historycznych, filozoficznych i antropologicznych przemawiających za tym, by rozróżnienie magii i religii zrelatywizować. Wydaje się bowiem uzasadnione twierdzenie, że kształtowane w tradycji judeochrześcijańskiej poglądy, których ślady z łatwością znajdujemy w teoriach naukowych pretendujących do obiektywizmu, nie są wcale uniwersalne. Z punktu widzenia nauk społecznych i teorii poznania opozycja między nimi jest względna, wręcz dyskusyjna, i zależna od kontekstu tak społecznego, jak i historycznego czy kulturowego. Inną kwestią jest natomiast, gdy koncepcje te i idący za nią podział odnosimy do zjawisk występujących w naszej własnej kulturze, w której dychotomia ta zrodziła się, przekształcała się i jest osadzona, w pewnym sensie, od tysiącleci. Wówczas problem magii jako sposobu myślenia i działania zagrażającego religii i harmonii społecznej jawić się może jako realny, albowiem zdefiniowany w kategoriach moralnych wykreowanych przez tę partykularną kulturę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...