Istnieje szereg argumentów historycznych, filozoficznych i antropologicznych przemawiających za tym, by rozróżnienie magii i religii zrelatywizować.
Magia to złudny sposób kojarzenia pojęć i wiar; uznawania, że zachodzą jakieś zależności przyczynowe tam, gdzie ich faktycznie nie ma i często są one tylko tworem wybujałej wyobraźni. Dziś powiemy, że zdaniem Frazera, dla podmiotu magii związki symboliczne mają charakter rzeczywisty lub przynajmniej przypisuje im się analogicznie realny status. Myślenie magiczne samo w sobie jest doskonale logiczne. Ludzie mu podlegli, tak jak „my, ludzie cywilizowani” kojarzą przedmioty i wydarzenia na zasadzie podobieństwa i styczności. Magia sympatyczna (zwróćmy uwagę na termin nawiązujący do określenia „sympatii wszechrzeczy”) dzieli się na magię styczności i podobieństwa. Urojone powinowactwa wiążą fenomeny bez realnego ich występowania. Zasada styczności mówi zatem, że rytualne zniszczenie włosa jakiejś osoby zagrozi jej życiu, działanie bowiem na część może zniszczyć całość, i to pomimo tego, iż dłużej one do siebie nie przystają. Zasada podobieństwa wiąże przedmioty przypominające siebie nawzajem i, na przykład, spalenie portretu wroga może go zniszczyć równie skutecznie, co spalenie osobnika na stosie. „Zasady kojarzenia są doskonałe same w sobie i, co więcej, absolutnie konieczne do funkcjonowania myśli ludzkiej. Zastosowane w sposób właściwy, rodzą naukę, zastosowane niewłaściwie rodzą magię, bękarcią siostrę nauki” (11).
Jest jednak coś, co łączy magię z nauką, a mianowicie obydwie zakładają istnienie prawidłowości w naturze, które człowiek może odkrywać i wykorzystywać w realizacji swych interesów. Religia tymczasem zakłada istnienie siły wyższej sterującej wydarzeniami. W dwóch pierwszych postawa jest aktywna, w ostatniej suplikacyjna. Rozwój myślowy przebiegał od magii, która z powodu swej nieskuteczności została zastąpiona religią. „Co bystrzejsze umysły” zaczęły dostrzegać złudny charakter przekonań magicznych i zwróciły się o pomoc do wymyślonych sił będących jednak poza ich kontrolą i nadprzyrodzonych. Z czasem znowu „co bystrzejsze umysły” powróciły do idei regularności naturalnych dających się poznawać w kontrolowany, empiryczny i racjonalny sposób.
Koncepcje ewolucjonistyczne doczekały się miażdżących krytyk. W kręgach antropologicznych, poza nielicznymi epigonami tzw. intelektualizmu i zwolennikami racjonalizmu, są nie tylko zdyskredytowane, ale i praktycznie nieobecne. Uderzają jednak dwa zjawiska związane z ich treścią i funkcjonowaniem. Po pierwsze to, że poglądy Frazera na temat magii są łudząco podobne do tego, co sądzono o niej w czasach późnego średniowiecza, renesansu i reformacji, które to przekonania z kolei były transformacją idei sięgających wstecz do antycznego Bliskiego Wschodu. Powiedzieć więc można, że ewolucjoniści usystematyzowali i przełożyli na język nauki idee kształtowane od pokoleń i obecne w myśli nowożytnoeuropejskiej będącej nieodrodną kontynuatorką tradycji judeochrześcijańskich. Po drugie, teoria Frazera pozostaje do dziś akceptowanym, najczęściej implicite, wyrazem poglądów na temat magii w potocznych dyskursach na jej temat, w tym w sporach o miejsce magii w ruchu New Age. Dzieje się tak dlatego, że sądy Frazera zbiegają się z jakże silnie zakorzenionym wyobrażeniem świata społeczeństw Zachodu. Właściwie są one integralną częścią tych wprawdzie bezustannie przekształcanych, lecz wielowiekowych poglądów.
Oddzielanie magii od religii
Późniejsze generacje uczonych próbowały na różne sposoby oddzielać magię od religii. Nie miejsce na przytaczanie ich wszystkich. Większość z nich odwołuje się do kryteriów natury socjologicznej. Magię i religię definiował więc np. Bronisław Malinowski przez odmienne nastawienie do świata, odpowiednio utylitarne versus egzystencjalne; funkcje pełnione w społeczeństwie — indywidualne versus kolektywne; rolę w życiu psychicznym jednostki — zapobiega niepewności versus pociesza w nieszczęściu; cele, które realizują — jasno określone i zewnętrzne versus autoteliczne (12). Dla Emilé Durkheima była to kwestia instytucjonalizacji i stwierdzał po prostu, że „Kościół magii nie istnieje”(13). Max Weber zwraca uwagę na profesjonalizację kapłaństwa i systematyzację doktryny powiązane z rozwojem etyki wypierającej tabu (14). Co za tym idzie, magia jest nieregularna, a religia regularna. W magii człowiek stara się wymuszać pożądane stany, a w religii o nie prosi. Szereg tego typu socjologicznych argumentów zestawił poniekąd William J. Goode (15), a jeszcze bardziej szczegółowo i kompetentnie omawia je Jacek Sieradzan (16). Zwróćmy uwagę, że wszystkie te argumenty są ustanowione arbitralnie i nawiązują do dominujących schematów myślenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...