Jak je widzi Krzysztof Zanussi? I czego brakuje naszej „drużynie”?
Krzysztof Zanussi: Miarą religii są jej wyznawcy. Trzeba tu porównywać nie tylko ich liczbę, ale także wytwory ich kultury, ich cywilizację, działania podyktowane wiarą. Mimo mojego ogromnego zachwytu dla buddyzmu, który jako droga chwilami jest imponujący, sądzę, że jednak chrześcijaństwo zawiera coś więcej, jest lepiej ułożone. Ale mówię to, żeby w ogóle postawić pytanie, czy religie wolno porównywać. Otóż ja twierdzę, że wolno i należy.
Jacek Moskwa: Co podoba się panu w buddyzmie?
Jego matematyczność. Buddyzm buduje obrazy podobne do tych, które przedstawia matematyka. Wydaje mi się jednak, że to, co jest istotą chrześcijaństwa: historia Wcielenia i Odkupienia, a jednocześnie forma Tajemnicy, jest najdoskonalszym przedstawieniem tego, co nam się wymyka. Relacja rozumu i wiary, którą ono – zwłaszcza zachodnie chrześcijaństwo – proponuje, jest niesłychanie płodna. To dzięki niej stworzyliśmy naszą cywilizację. Buddyjska nie zaszła tak daleko, nie potrafiła bronić słabych, nie była napędzana miłością, nie próbowała zmierzyć się z cierpieniem, tylko traktowała je jak cierń, który należy usunąć z ciała. Nie chcę tego dalej upraszczać i uogólniać.
Czyli: po owocach je poznacie?
Nie tylko. Po prostu wydaje mi się, że chrześcijaństwo, chociaż w naszym wydaniu niedoskonałe, jest najbliższe prawdy. Prawda zaś to horyzont – często powtarzam – do którego dążymy, ale nigdy go nie osiągniemy. Może ktoś umiałby wstrząsnąć moją wiarą chrześcijańską, to może się zdarzyć w każdej chwili, ale na razie obstaję przy tym, co zdołałem zaobserwować i na mój użytek wymyślić.
Buddyzm inaczej traktuje cierpienie, cywilizacja chińska nie zna pojęcia osoby, ukształtowanego przez chrześcijaństwo. A czego brakuje naszej drużynie?
Zaczęło brakować przede wszystkim wiary w siebie. Dlatego że ponieśliśmy tak straszliwe klęski. Pierwsza i druga wojna światowa, komunizm, nazizm – były dowodami wątłości naszej cywilizacji, która uważała się za niedoścignioną, a tymczasem upadła tak nisko. Te klęski XX wieku są wyzwaniem dla chrześcijaństwa. Miała być christianitas, mieliśmy żyć ze sobą zgodnie, a podrzynaliśmy sobie wzajemnie gardła. To podcięło naszą wiarę w siebie, moim zdaniem: przesadnie. Odbyliśmy już jakąś ekspiację, przynajmniej cząstkową, i powinniśmy podnieść się z tego upadku.
Myślę, że jednak pan tę europejską cywilizację chrześcijańską mocno idealizuje. Jej ekspansja na cały świat odbywała się – owszem – w imię ewangelicznych ideałów, ale metodami, które były ich zaprzeczeniem. Przecież jeśli podbiło się Afrykę, to nie dlatego, że przyszli tam misjonarze…
Nie, moim zdaniem nie ma pan racji. Tu się sprzeciwiam i oczywiście nadstawiam głowę. Kolonializm ma tyle strasznych grzechów na sumieniu, że trudno go bronić, ale proszę pomyśleć o alternatywie. Co miała zrobić Europa z mniej rozwiniętym kontynentem, jak Afryka? Zostawić go swojemu losowi i nie budować tam dróg i kolei, nie posyłać aspiryny i innych lekarstw, albo owszem – posyłać i nic nie robić? To przecież jest zupełnie ahistoryczne spojrzenie. Nie można likwidować czyjegoś zacofania, nie wchodząc do jego kraju. Mocarstwa kolonialne przez wieki były przekonane, że mają prawo do swojej supremacji, a potem zaczęły się bić w piersi za wszystkie winy, nawet niezawinione. Nie można mówić tylko o tym, że ktoś się wzbogacił kosztem Afryki, bo Afryka też na tym skorzystała, jakoś się wzbogaciła. Powstały drogi, mosty, koleje. Drapieżność ekspansji kolonialnej w XIX wieku jest niepodważalna. To, co działo się w Kongu pod rządami Belgów i króla Leopolda, pozostaje hańbą całej Europy. Nie może jednak przysłaniać obrazu całości. Ktoś skorzystał z naszego pomysłu, jak zorganizować komunikację, z naszych pomysłów na uniwersytety, na nowoczesne rolnictwo…
*
Powyższy tekst, którego tytuł i podtytuł pochodzą od redakcji, jest fragmentem książkowego wywiadu-rzeki, jakiego Krzysztof Zanussi udzielił Jackowi Moskwie. Publikacja właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa ZNAK i nosi tytuł „Samotność Fausta”.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?