Czyli chiński Noe? Bo to on, według azjatyckich wierzeń, miał pokonać potop. Z pomocą smoka, którego rok właśnie się rozpoczął.
Potop, o którym przeczytać możemy nie tylko w Biblii, ale też np. w „Eposie o Gilgameszu”, opowiadanym przez Sumerów i Akadyjczyków, gdzie znowuż odpowiednikiem Noego był starzec Utnapisztin (więcej na ten temat w tekście „Wielki Potop”)
Wróćmy jednak do Yu. Syna znanego z chińskiej mitologii Guna, który sam miał być potomkiem legendarnego Żółtego Cesarza - protoplasty Chińczyków. Tego, który dał im m.in. pismo, koło garncarskie, kompas, a także medycynę, matematykę, czy astronomię.
Mając takie pochodzenie, takiego przodka w rodzie, Gun wydawał się być idealnym kandydatem do ujarzmienia potopu, który nie chciał się skończyć. Nic więc dziwnego że panujący wówczas cesarz Shun powierzył mu tę misję. Niestety. Nie zakończyła się ona sukcesem.
Często jako przyczynę niepowodzenia podaje się kompletną niekompetencję i paskudny charakter Guna. Ale istnieją też mityczne opowieści, zgodnie z którym Guna można by uznać za swego rodzaju chińskiego Prometeusza. Miał on bowiem ukraść władcy niebios xirang (magiczną grudkę ziemi), która powiększając się i rozrastając, tworzyć miała góry i wzniesienia, które stopniowo odgradzały od siebie nieprzebrane popotopowe wody.
Wszystko szło dobrze i wydawało się że świat wróci do równowagi, ale gdy kradzież wyszła na jaw, Gun został pojmany i uśmiercony na górze Yushan, a woda ponownie zalała cały świat.
Teraz więc zwrócono się z prośbą o ratunek do Yu – syna Guna. Ten, jak czytamy w PWN-owskiej encyklopedii „Religia” „posłużył się inną metodą: zamiast stawiać tamy, zaczął, dzięki cudownej mapie otrzymanej od smoka, budować kanały, którymi odprowadził nadmiar wody, co było działaniem zgodnym z jej naturą. Walka z potopem miała trwać 7 lub 13 lat”.
Smok pojawia się w tej opowieści nieprzypadkowo. Wszak żywioł wodny to jego domena. To on – według azjatyckich wierzeń – włada wszelkimi rzekami, deszczami i chmurami, a do jego poddanych zaliczają się mieszkańcy strumieni, jezior, czy rzek. On też jest dawcą życia.
Życie na ziemi zostało więc „z smoczą pomocą” przywrócone, ale Yu przypłacił to kalectwem. Podczas walki z potopem okulał.
Choć i tu są pewne wątpliwości, czy aby na pewno. Albowiem w chińskim, sakralnym tańcu odstraszającym demony pojawia się tzw. krok Yu, którego bohater miał się nauczyć od duchów niebios, a który szaman stawia w taki sposób, jakby powłóczył po ziemi nogą.
*
Tekst z cyklu Alfabet religii
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?