Peloponez kojarzy nam się najczęściej z półwyspem. Wiąże się z nim jednak także mityczna historia o wszechwiedzy starogreckich bogów i upadku potężnego, lidyjskiego króla Tantala.
W antyku wierzono, że Tantal był synem Zeusa i okeanidy Pluto. Panował na zamku znajdującym się na górze Sipylos, dziś zwanej przez Turków Manisa Daǧi.
Według mitów, uchodził za ulubieńca bogów, któremu dane było ucztować na Olimpie i tam rozkoszować się nektarem i ambrozją. Zdarzało się, że wykradał owe boskie przysmaki i częstował nimi swoich dworzan, którym zdradzać miał także zasłyszane na Olimpie sekrety.
Zeus traktował jego zachowanie pobłażliwie. Przynajmniej do chwili, gdy w czasie wspaniałej uczty w pałacu w Sipylos wyszło na jaw, iż Tantal nie dowierza boskiej wszechwiedzy…
Król postanowił bowiem w czasie przyjęcia wystawić bogów na próbę. Kazał przyrządzić pieczeń z własnego syna, wmawiając im, że jest to jeleni comber.
Wszechwiedzący Olimpijczycy rzecz jasna zdawali sobie sprawę z podstępu Tantala i nie tknęli potrawy. Wyjątkiem była tu bogini pól i urodzaju Demeter, która zrozpaczona po porwaniu swej córki Persefony bezwiednie zjadła kawałek łopatki.
Tantal za swój straszliwy czyn został przez bogów srogo ukarany. Strącono go do Tartaru, gdzie stoi po kolana w wodzie, ale kiedy tylko próbuje się jej napić, momentalnie następuje odpływ i okrutny monarcha cierpi wieczne pragnienie.
Cierpi także z głodu. Tuż nad nim rośnie drzewo z dorodnymi owocami, ale kiedy tylko chce zerwać jeden z nich, podnosi się porywisty wiatr i unosi gałęzie tak wysoko, że Tantal nie może ich dosięgnąć.
Jakby tego było mało, nad jego głową wciąż chwieje się ogromna skała, która w każdej chwili może spaść i przygnieść lidyjskiego króla, co napawa go niekończącym się lękiem.
Tak według starożytnych Greków skończyć miał Tantal, a co się stało z jego synem?
Bogowie przywrócili mu życie, a w miejsce nadgryzionej przez Demeter łopatki wstawili płytkę z kości słoniowej. Od tego czasu wszyscy jego potomkowie mieli na ciele, w okolicach łopatki, białe znamię.
Najważniejsze jest jednak imię owego chłopca. Zwał się on Pelops i to właśnie od niego wzięła się nazwa Peloponez - kraina, którą po latach zawojował. Zanim jednak do tego doszło, przeżył wiele niezwykłych przygód. M.in. za sprawą rumaków Posejdona (oraz własnego oszustwa) wygrał wyścig z królem Ojnomaosem, dzięki czemu zdobył rękę królewny Hippodamii.
Siostrą Pelopsa była Niobe - matka siedmiu córek i siedmiu synów zwanych Niobidami. Dumna z licznego potomstwa Niobe szydziła z Latony, która urodziła tylko Artemidę i Apollina. Za to szyderstwo została straszliwie ukarana. Czternaścioro jej dzieci zabito, ona sama została zaś przez Zeusa zamieniono w roniącą łzy skałę. Ale to już zupełnie inna historia...
*
Tekst z cyklu Alfabet religii
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?