Rząd tybetański na uchodźstwie poinformował, że 18-letni mnich buddyjski zmarł we wtorek w wyniku samopodpalenia. W rezultacie podejmowanych od 2009 roku demonstracji tego typu przeciw opresyjnej władzy chińskiej zginęło już ponad 40 osób.
Mnich Lobsang Lozin z klasztoru Gyalrong Tsodun Kirti, na północnym wschodzie Tybetu, podpalił się około południa czasu lokalnego. Następnie, krzycząc hasła niepodległościowe, zaczął iść w kierunku siedziby władz miejskich w Bharkham, w prefekturze Ngaba - oświadczył rząd tybetański na uchodźstwie z siedzibą w Dharamsali na północy Indii.
Młody mnich zginął na miejscu. Dostęp do zwłok zablokowali interweniującym policjantom mieszkańcy miasta. Tymczasem do Bharkham skierowano dodatkowe oddziały sił bezpieczeństwa, co grozi konfrontacją - alarmują uchodźcze władze tybetańskie.
Dwaj mnisi z tego samego klasztoru zmarli w wyniku samopodpaleń 30 marca. Według rządu na uchodźstwie od lutego 2009 roku w ten sam sposób zginęło 44 Tybetańczyków. Rząd w Pekinie potwierdził tylko część tych zgonów.
Organizacje obrońców praw człowieka twierdzą, że samobójstwa przez samopodpalenie stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne władz chińskich. Ludzi, którzy dokonują takiego aktu, chińskie MSZ nazywa terrorystami i obwinia duchowego przywódcę tybetańskiego, Dalajlamę XIV, o nawoływanie do separatyzmu.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?
Nawrócony francuski rabin opowiedział niezwykłą historię swojego życia.