Łacińskie słowo religio znaczy „więź”. A zatem: czym jest więź?
To jakiś paradoks, ale szczególnie kruche wydają się te więzi, które łączą nas, naszą teraźniejszość, z naszą przyszłością. Więzi naszej nadziei. Ile naszych zamiarów życiowych wzięło już w łeb? Ile obietnic zamieniło się w mgłę? Ile przyrzeczeń ludziom danych poszło w niepamięć? Kto mógł przed dziesięciu, dwudziestu laty przewidzieć, że spotkamy się tu dziś w Paryżu na rekolekcyjnych rozmowach? A jaką niespodziankę przyniesie nam jeszcze nasze jutro, nasza przyszłość?
Ale także nasza przeszłość jest pękającą krą. Lata płyną, bledną wspomnienia, nowi bohaterowie zastępują starych, rosną popioły, spod których trudno zauważyć jakikolwiek diament. Dla wielu z nas rośnie również oddalenie przestrzenne. Zaśnieżony ojczysty kraj staje się coraz bardziej daleki. Stąd nasz niepokój, rozbicie. I stąd pytanie o więź. Bo religio znaczy „więź”.
Ja wiem, że w takich przypadkach wyłania się również pytanie o winę: kto temu winien? A w pytaniu o winę nie można pominąć sprawy władzy, sprawy przemocy. A więc do tego wszystkiego, co powiedziałem, dołącza się jeszcze nasze poróżnienie z władzą. Co na ten temat mamy do powiedzenia? Chciałbym zaraz na wstępie sprawę pod tym względem postawić jasno: jest rzeczą niemożliwą, zwłaszcza tutaj, w Paryżu, powiedzieć coś naprawdę nowego na temat władzy i przemocy. Cokolwiek bym mówił, byłoby powtórzeniem. Przyjechałem tutaj, prawdę powiedziawszy, z inną ambicją. Bo co tu dużo ukrywać – trzeba mieć mimo wszystko ambicję, może nawet grzeszną ambicję, aby zgodzić się na mówienie rekolekcji w Paryżu. Przyjechałem więc z inną ambicją. Chciałbym iść jak gdyby krok dalej. Chciałbym mówić z wami o sprawach żadnej władzy nie podległych. Mówiąc o tych sprawach, chciałbym abyśmy nadali tym sprawom tym większe znaczenie. Im więcej będzie w nas i między nami takich spraw niepodległych – niepodległych ze swej istoty, ze swej natury – tym bardziej niepodlegli będziemy my, niepodległy będzie nasz naród, niepodległy będzie nasz Kościół. Jeśli więc podczas tych rekolekcji nie znajdziecie nic albo prawie nic na temat władzy i przemocy, to – wierzcie mi – nie z ostrożności ani z lęku, ale z całkiem prostego faktu, że stają dziś przed nami pytania o wiele ważniejsze, istotniejsze i szkoda nam tracić czas na powtarzanie tego, o czym wróble ćwierkają na każdym polskim kłosie.
Religio znaczy „więź”. Naszym celem jest odnalezienie, odbudowanie więzi. Ale kto odbudowuje więź, ten odbudowuje człowieka. Trzeba abyśmy zechcieli odbudować siebie. Świadomie mówię „siebie”, bo podczas rekolekcji sprawa wygląda tak, że są mówione nie tylko do tych, którzy słuchają, ale są mówione także do tego, który mówi. Trzeba abyśmy odnaleźli siebie. W tą stronę idzie pomoc Boża. Trafnie napisał kiedyś Norwid: „Bo Przedwieczny w człowieku przez się działa, ale w historii przez człowieczość”*. Podejmijmy więc dzieło odbudowania siebie, mając na zapleczu ten piękny polski krajobraz: mroźną zimę, zmarzniętą rzekę i od czasu do czasu grupy dzieci idące ze szkoły do domu lub z domu do szkoły (...)
***
Powyższy tekst jest kazaniem ks. Józefa Tischnera z 1 marca 1985 roku, opublikowanym w wydanej właśnie przez Znak książce "Rekolekcje paryskie".
* Cyprian Kamil Norwid, Listy o emigracji, w: Pisma polityczne i filozoficzne, zebrał i ułożył Zenon Przesmycki (Miriam), Londyn 1957, s. 31.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?