Zdruzgotany śmiercią przyjaciela Gilgamesz udaje się na pustynię, skąd postanawia wyruszyć do krainy, którą włada tajemniczy Utnapisztim, czyli ten "co życia dostąpił".
To jedyny człowiek, któremu bogowie zapewnili nieśmiertelność oraz ten, który przeżył wielki potop. W „Eposie o Gilgameszu” wydanym w serii Antologia Literatury Mezopotamskiej (wyd. Agade 2002 r.) znaleźć można informację, iż jest to „odpowiednik biblijnego Noego i sumeryjskiego Zisudry”.
Czy Gilgameszowi uda się spotkać z Utnapisztimem? Póki co jest przerażony - natknął się na lwy grasujące wśród górskich przełęczy. Modli się więc do Sina, szczególnie czczonego w Uruk mezopotamskiego boga księżyca, opiekuna władców, ale i rolników, którego zazwyczaj przedstawiano pod postacią półksiężyca.
„Do Sina się modlę, boga księżyca o łaskę upraszam, ku wielkim bogom ślę modlitwy: raczcie mnie, jak dotąd, w żywych zachować!” – błaga Gilgamesz, by po pomyślnej walce z lwami zwrócić się z podzięką do słonecznego Szamasza. Ma wrażenie, że to bóg słońca zesłał mu na pomoc niewidocznego Enkidu, który razem z nim uśmiercał niebezpieczne lwy.
Po czasie Gilgamesz dociera do Maszu – góry o dwóch identycznych wierzchołkach, która wedle ówczesnych wierzeń miała się znajdować blisko wschodnich wrót do nieba. Tak scharakteryzowano je w tekście eposu:
„Szczytem sięgających litego nieba, piersią pogrążonych w głąb świata zmarłych, których gór wrót strzegą ludzie skorpiony, ich widok śmiertelny, ich strach błysk groźny, ich blask okropny, aż góry przewraca, przy wschodzie i zachodzie strzegących słońca”.
Wspomniani ludzie-skorpiony to mąż i żona. Rozpoznają oni w Gilgameszu potomka bogów i dopytują dokąd zmierza.
„Do ojca mego, Utnapiszti, biegnę w pośpiechu, który przeżył, w zgromadzenie bogów był wstąpił, wśród nich życia dostąpił. Jego chcę o życie i śmierć zapytać!” – odpowiada Gilgamesz.
Mąż-skorpion jest zdumiony planem bohatera. Wszak nikt jeszcze nie wybierał się w taką podróż. Nikt pilnowanym przez niego, przerażającym, mrocznym górskim przejściem - ciągnącym się na dwanaście wiorst w głąb - nie przeszedł.
„Mrok tam jest głęboki, światła nie widać. O wschodzie słońca wrota się odmyka, po wzejściu wrota się zamyka, o zachodzie słońca znów się wrota odmyka, po zachodzie wrota się zamyka. Tamtędy wiodą bogowie Szamasza, który blaskiem swym spieka, co tylko żyje. Jakże ty się przedostaniesz tym przejściem? Wejdziesz w nie i już stamtąd nie wyjdziesz” – przestrzega człowiek-skorpion.
Gilgamesz decyduje się jednak wyruszyć i zaczyna błądzić (dwie pierwsze wiorsty) w ciemnościach.
„Trzecią wiorstę uszedł, wstecz się spojrzał i blask go poraził. Słoneczny Szamasz na spoczynek wracał, iżby głowę złożyć na łonie Ningal i noc spędzić z Ają oblubienicą, w przejściu otarł się o niego, ledwie nie spalił. Zakrył oczy swe Gilgamesz. Omal nie oślepł”.
Po chwili nabiera jednak śmiałości i zaczyna wypytywać boga Szamasza o drogę do Utnapisztimiego.
„Przejściem górskim nikt jeszcze nie przeszedł. Gilgameszu! Na co ty się porywasz? Życia, co go szukasz, nigdy nie znajdziesz!” – zniechęca bohatera bóg, ale w końcu ulega i radzi mu, by udał się nad bezludne morze. Tam mieszka Siduri - boska szafarka, którą należy zapytać o drogę.
Szamasz znika, Gilgamesz rusza w dalszą drogę. Po przejściu dwunastej wiorsty widzi przedziwny kamienny sad, w którym drzewa, zamiast owoców, rodzą kamienie szlachetne.
***
Cytaty – jeśli nie zaznaczono inaczej – pochodzą z książki „Gilgamesz. Epos starożytnego dwurzecza” wydanej przez PIW w 1980 r. Tłumaczem, rekonstruktorem i autorem wstępu do niej jest Robert Stiller.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?