W Sudanie Południowym ceremoniom pogrzebowym zazwyczaj towarzyszą tańce, a pamięć o zmarłych trwa mimo braku zwyczaju chodzenia na groby. Bywa też, że życie po śmierci mogą zapewnić zaślubiny z duchem, a na ostatnie tchnienie czeka się we własnym grobie.
W Dżubie, stolicy najmłodszego państwa na świecie, w domu naprzeciwko umarł człowiek. Na środku ulicy wyrosły wzorzyste namioty i rzędy plastikowych krzeseł. Po modlitwach, lamenty i szlochy zostały zagłuszone przez dźwięki bębnów i grzechotek. Tłum krewnych śpiewa i tańczy do utraty tchu - trzy dni i noce.
"Wiesz czemu to robimy?" - pyta jeden z żałobników. "Bo z tego domu śmierć trzeba wytańczyć i ducha uwolnić. Będziemy tańczyć tyle, ile trzeba, aż starczy nam sił. Wtedy czujesz i życie, i śmierć. I zawsze będziesz pamiętać tego, który zmarł" - tłumaczy.
W stolicy i większych miastach zmarłych chowa się na cmentarzach. Jednak grobów nie odwiedza nikt.
Na wsiach nagrobki stawia się tuż przy domach. Ich kształt, położenie i ceremonie pogrzebowe zależą od tradycji, a tych w Sudanie Południowym jest sporo. W 9-milionowym państwie żyje kilkadziesiąt mniejszych i większych grup etnicznych.
I tak przy granicy z DR Konga, w Ekwatorii Zachodniej, gdzie żyje grupa Azande, bywa, że sporych rozmiarów kamienne nagrobki zajmują całe podwórko. Okrągłe są dla kobiet, kanciaste dla mężczyzn.
Wielu Azande wierzy również w reinkarnację. Po śmierci człowiek zamienia się w zwierzę, które jest symbolem jego klanu - np. lwa, leoparda, pytona czy szczura. Jednak gdy zwierzę umiera, życie po śmierci się kończy. Dlatego mężczyźni mają zakaz zabijania zwierząt symbolizujących ich klany.
Inny sposób na przedłużenia życia po śmierci to małżeństwo z duchem. Ten niezwykły rodzaj związku jest dość powszechny wśród grup Dinka i Nuer - dwóch największych w kraju. Polega na tym, że miejsce zmarłego męża kobiety zajmuje jego brat, by zapewnić żonie potomstwo, które będzie uważane za dzieci zmarłego.
Kobiety wychodzą również za mąż za zmarłych ze względów finansowych. W tradycji Nuer kobieta po ślubie traci całkowicie prawa do swojego majątku. Bogate kobiety wychodzą zatem za duchy, by zatrzymać majątek.
"Ja nie mam nic. Mąż zostawił mnie z szóstką dzieci" - mówi Ayen z plemienia Dinka. Stoi bezradna nad świeżą mogiłą swojego męża i głaszcze się po ogolonej na znak żałoby głowie. Mąż został zastrzelony przez złodziei bydła. Pod drzewem starszyzna rozdziela majątek i ustala, kto przejmie obowiązki zmarłego. Scenie przyglądają się wystraszone dzieci.
Żałoba trwa średnio kilka miesięcy, jednak krócej rozpacza się po stracie kobiet i dzieci. Nuerowie w przypadku morderstwa żałoby nie uznają wcale, ponieważ uczucie pustki wypełnia wtedy pragnienie tradycyjnej zemsty.
Jednak Ayen, jeśli zechce, będzie mogła porozmawiać z duchem męża. Tradycja Dinka pozwala na rozmowy z bogiem i duchami zmarłych w specjalnie wyznaczonym miejscu zagrody z bydłem.
W dawnych czasach to właśnie w zagrodach żywcem chowano przywódców duchowych. Kiedy wódz lub wspólnota uznali, że nadszedł już czas, kopano dół i umieszczano w nim umierającego. Śpiewy i tańce wokół grobu pomagały mu wydać ostatnie tchnienie.
Ta praktyka została zakazana przez brytyjski rząd kolonialny. Jednak misjonarzom, którzy przybyli chrystianizować Sudan Południowy, nie udało się narzucić nowej wiary wszystkim.
"To tak jakbym zapomniał, kim jestem. Uwierzyłem w Boga, ale jak mogę zupełnie zapomnieć wiarę moich przodków?" - pyta Jeremiasz, szaman, który chodzi do kościoła.
Kult przodków jest dość powszechny w całej Afryce. To oni w wielu społeczeństwach posiadają moc wpływania na bieg wydarzeń i losy żyjących krewnych.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?