Sny, wizje, niezwykłe zdarzenia… – biblijna Księga Daniela jest ich pełna. Nic więc dziwnego, że filmowcy zdecydowali się na ekranizację tego dzieła.
Co ciekawe, wyreżyserowany w 2013 roku przez Annę Zielinski film, jest jednak produkcją kameralną. Opartą głównie na rozmowach tytułowego proroka z czterema władcami – Nabuchodonozorem, Baltazarem, Dariuszem i Cyrusem.
Niewielki budżet okazał się w tym przypadku atutem. Zamiast przeładowywać opowieść komputerowymi efektami specjalnymi, twórcy postawili na teatralny niemal dialog i był to strzał w dziesiątkę. Jest nam bowiem dane usłyszeć Słowo Boże z ust bardzo dobrych, amerykańskich aktorów takich jak Robert Miano, Lance Henriksen, czy Rolf Saxon.
Nie są to może wielcy gwiazdorzy Hollywood, ale proszę mi wierzyć – dają prawdziwy popis gry aktorskiej. Momentami ma się wręcz wrażenie, że nie ogląda się filmu telewizyjnego na ekranie, a poruszający spektakl z całą tą niedefiniowalną aurą niezwykłości i mistycyzmu, jakich doświadczyć można wyłącznie siedząc w teatrze.
Oglądając „Księgę Daniela” uświadamiamy sobie jednak przede wszystkim, jak wielkie znaczenie w Biblii odgrywają widzenia i marzenia senne. „Sny w Piśmie Świętym stanowią część składową Bożego planu zbawienia. Bóg przemawia do ludzi we śnie, aby im dopomóc, ostrzec ich lub oznajmić im swoje zamiary” – pisał ks. Jacek Jurczyński SDB w tekście „Biblia i sny”.
Rzeczywiście, niesamowite są sny króla Nabuchodonozora – szczególnie nad jednym warto pochylić się na chwilę. Tym, w którym śni mu się bujne, ogromne, sięgające nieba drzewo. Niestety z czasem zmarnieje ( jego gałęzie zostaną m.in. odrąbane, a wypoczywające pod nim zwierzęta „uciekają spod niego, a ptaki z jego gałęzi” – jak wiemy ze Starego Testamentu).
Daniel tłumaczy swemu władcy, że to właśnie on, król, jest tym drzewem. Obecnie wielki i potężny, ale przez swą pychę i grzeszność popadnie w niełaskę Pana. Zostanie za nie skarcony i póki się nie nawróci i nie pojmie, że „Jego władza jest władzą wieczną”, nie odzyska tronu.
W latach ’50 XX wieku, szwajcarski psycholog Charles Koch stworzył tzw. test drzewa, którym także i dziś wielu pacjentów rozpoczyna i kończy terapie psychoanalityczne. Czy Koch inspirował się biblijnym snem Nabuchodonozora? Tego nie wiem. Podobieństwo testu i starotestamentalnego opisu drzewa jest jednak zdumiewające. Tak jak zresztą cała apokaliptyczna Księga Daniela, „która w ciężkich czasach próbowała objawić pewne prawdy o działaniu Boga w historii i poza nią. Próbowała uchylić nieco rąbka tajemnicy dotyczącej biegu historii, próbowała ukazać zbawczy plan Boga” – czytamy w „Nowym leksykonie biblijnym”.
Ile z tej niezwykłości znalazło się w filmie Anny Zielinski? Zapewniam Państwa, że sporo. Poniżej zwiastun „Księgi Daniela”.
Pure Flix
The Book of Daniel - Official Trailer
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?