Po Bożym Narodzeniu i Wielkanocy to Ramadan jest okresem przynoszącym największe zyski handlowcom w Europie.
Badania dotyczące wpływu tego islamskiego miesiąca postu na ekonomię prowadzone były ostatnio m.in. we Francji i Wielkiej Brytanii, krajach o największej liczbie muzułmanów na Starym Kontynencie. Wynika z nich jasno, że Ramadan napędza konsumpcję, a handlowcy cieszą się, że w martwym okresie między chrześcijańskimi świętami to muzułmanie tłumnie odwiedzają sklepy. Sieci handlowe odpowiadają hojnie na potrzeby tej rosnącej z każdym rokiem grupy klientów serwując m.in. specjalne „promocje na Ramadan”.
Z badań przeprowadzonych na zlecenia dziennika „Daily Mail” wynika, że tylko w tym roku brytyjska gospodarka zarobi na Ramadanie ponad 140 mln euro. Francuscy wyznawcy islamu wydadzą w tym czasie na rodzinne świętowanie ponad 350 mln euro, co przekłada się na średnio ok. 400 euro na statystyczną muzułmańską rodzinę nad Sekwaną. Jest o co zabiegać. W 2013 r. tylko we Francji obroty związane z handlem żywnością przygotowywaną zgodnie z islamskim prawem przekroczyły 5,5 mld euro.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?