Wielu młodych ludzi jest zafascynowanych kulturami Wschodu. Stowarzyszenia uczące np. jogi są bardzo popularne. Jednym z najstarszych i największych w Polsce jest Bractwo Zakonne Himawanti. Długoletnie medytacje, dążenie do doskonałości i głoszenie miłości bliźnich nie powstrzymało niestety najwyższego guru Bractwa – Ryszarda M. od wejścia w konflikt z prawem.
Ceny konkurencyjne
Guru prowadzący zajęcia Bractwa Zakonnego Himawanti nie ograniczają się do wąskiej specjalizacji. Oprócz Laja Jogi oferują całą gamę innych usług.
Założyciel i Zwierzchnik Generalny Bractwa, Ryszard M. jest także nauczycielem i przewodnikiem duchowym tradycyjnych szkół sufickich linii al-Akbarija, nauczycielem (sensei) Tradycyjnego Japońskiego Reiki oraz instruktorem aikido – wschodniej sztuki walki.
W Bractwie działa około 50 nauczycieli. Na stronie internetowej wrocławskiego oddziału Himawanti znaleźliśmy informacje o lokalnym guru.
W każdy czwartek prowadzi tzw. Medytcje Transmisyjne I Kręgu Ezoterycznych Nauk Hridaya, a co najmniej jeden weekend w miesiącu zabiera uczniów na dwudniowe warsztaty Maha Jogi, zawierające elementy Laja, Radża i Hatha Jogi, a także Bhaiszadźja Jogi (Ajurweda) I Laja Tantry.
Warsztaty trwają w soboty od 10 do 19 i w niedziele od 9 do 17. Uczestnicy muszą zapłacić 50-80 zł (nie licząc kosztu noclegów i wyżywienia).
Wrocławski guru reklamuje także inne usługi:
"Ponadto zajmuję się uzdrawianiem oraz udzielam posługi religijnej. Jestem Pudżarim (wedyjski kapłan). Udzielam błogosławieństwa nowo narodzonym, prowadzę egzorcyzmy w domach, udzielam poświęcenia interesów, wsparcia dla Duszy (Darśiany). Oprócz tego: pudźa (rytuały) na zamówienie wedle zapotrzebowania: uzdrowienia, uwolnienia, pomyślności itp. (solidnie, efektywnie, ceny konkurencyjne!)"
Guru udziela też ślubów wedyjskich oraz neopogańskich, prowadzi modlitwy o uzdrowienie oraz modlitwy za zmarłych.
Guru chwilami niepoczytalny
Wydawało by się, że najwyższy guru takiego Bractwa musi być uosobieniem spokoju, pogody ducha i wewnętrznej harmonii. Urodzony w 1962 roku Ryszard M., absolwent astronomii Uniwersytetu w Toruniu, zgłębia kultury Wschodu już od 1978 roku. Zajmował się wówczas ezoterią, aikido, jogą i sufi. W 1983 roku słynny jogin z Indii – Mahaguru Swami Baba Śiwananda z Darjeeling rozpoznał w nim inkarnację linii przekazu Himawanti. Wyświęcił go jako Duchowego Przewodnika (Guru) i Mistrza (Kandha) Laja Jogi. Ryszard M. przyjął wówczas duchowe imię Aćarja Lalit Mohan.
Niestety lata medytacji nie uchroniły go od wejścia w konflikt z prawem. W 1996 roku przeor klasztoru na Jasnej Górze poinformował prokuraturę w Częstochowie, że otrzymał list z pogróżkami podpisany przez M. Guru Lalit Mohan zapowiedział ni mniej ni więcej, tylko... wysadzenie w powietrze częstochowskiego sanktuarium. Jogina aresztowano. Groźba brzmiała dość niepoważnie i taką też była. Śledztwo wykazało, że guru nie gromadził materiałów wybuchowych. Na sali rozpraw twierdził zresztą, że listu z pogróżkami nie napisał, a do czynu przyznał się pod presją policjantów. Sąd uznał, że było inaczej i za tzw. groźbę karalną w grudniu 1997 r. skazał go na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Niezadowolony z werdyktu jogin zaczął wysyłać wówczas listy z obelgami do Episkopatu Polski, prymasa Józefa Glempa, biskupa częstochowskiego, przeora jasnogórskiego klasztoru, sędziów i prokuratorów z tego miasta oraz do dziennikarzy. Groził, straszył, obrażał. Pisał o "rzymskich mordercach", "zbrodniarzu z Watykanu" i "prześladowaniu przez kościelny reżim". Większość adresatów (w tym prymas i biskupi) zrezygnowała z oskarżania M., uznając, że jest osobą niezrównoważoną psychicznie. Niektórzy jednak poinformowali prokuraturę. Kilkakrotnie wzywany na przesłuchanie nie reagował. Gdy przysłano mu skierowanie na obserwację psychiatryczną, skreślił swe imię, wpisał w to miejsce "Izydor" i odesłał przeorowi Jasnej Góry noszącemu to samo co on nazwisko.
W końcu postawiono mu kilkanaście zarzutów, w tym: znieważenie, zniesławienie, znieważenie przedmiotu kultu religijnego i groźbę karalną. W czerwcu 1999 r. został aresztowany. Przyznał się do winy. Psychiatrzy stwierdzili jednak, że w chwili pisania listów był całkowicie niepoczytalny. W takiej sytuacji sąd w grudniu 1999 r. umorzył postępowanie, ale skierował M. na leczenie w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w Rybniku. Pół roku później sąd wyższej instancji potwierdził ten wyrok. Guru został wypuszczony ze szpitala psychiatrycznego dopiero 15 sierpnia 2001 roku.
UWAGA: Artykuł został napisany w roku 2002, stąd niektóre zawarte w nim informacje mogą już być nieaktualne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...