Czyli o św. Benedykcie, córkach Zeusa i nie tylko...
Potem następują godziny pracy. Przedpołudnie jest na to najlepszą porą. Praca jest wielokrotnie przerywana krótkimi modlitwami, które jednak uwzględniają jej rytm. Kto pracuje w polu, nie musi wracać do klasztoru, by tam się modlić, lecz powinien to uczynić na polu. Św. Benedykt liczy się w swym porządku dnia ze szczególnymi warunkami panującymi w lecie i w zimie. W lecie mnisi dłużej pracują, w zimie za to mają więcej czasu na czytania i medytację. Jest to zgodne z wewnętrznym usposobieniem człowieka, który w lecie jest bardziej ekstrawertyczny, a w zimie bardziej introwertyczny. Mnich nie staje się więźniem narzuconego mu porządku, zostaje raczej włączony w rytm dnia. W ten sposób może rozwinąć wyczucie charakteru każdej godziny. Rano wykształca wyczucie tego, co świeże, jeszcze w tym dniu nie używane. W skwarze południa hymn hory – modlitwy południowej – jest refleksją nad tym, że także we wspólnym życiu o tej porze często pojawiają się gorące sprzeczki. Popołudnie ma odrębną jakość. Człowiek odczuwa zmęczenie. Rozpoczynający się wieczór jest znowu dogodny dla uwielbienia. Wtedy mnich może z wdzięcznością spojrzeć na dzieło całego dnia i chwalić Boga Stwórcę za cuda Jego stworzenia. A wraz z nastaniem nocy mnich modli się, by Bóg chronił go w czasie snu, by posłał swych świętych aniołów, aby oni przemawiali do niego, gdy będzie spał. Porządek dnia ustalony przez św. Benedykta pragnie doprowadzić mnicha do tego, by wczuł się w rytm kosmosu, natury i jej pór roku oraz dnia, w którym każda godzina ma swój własny charakter i nastrój.
Istnieją nie tylko zegary mechaniczne, ale i takie, które tkwią w nas i nadają naszemu organizmowi strukturę czasową. Dzisiejsza medycyna określa je mianem zegarów biologicznych.
"Określają one przebiegające w rytmach i fazach procesy życiowe ciała i duszy, jedności naszego organizmu".
Te wewnętrzne zegary są zależne od rytmu kosmosu. U św. Benedykta rytm życia ludzkiego i rytm kosmiczny jeszcze się ze sobą harmonizują. Nasze fizyczne i duchowe zdrowie zależy od tego, czy żyjemy w harmonii z rytmem biologicznym i kosmicznym. Ludwig Klages mówi, że rytm jest „pierwotnym przejawem życia”. A Nietzsche wie, że „nie tylko kroki stóp, ale też sama dusza podąża zgodnie z taktem”. Św. Benedykt wiedział o tym. Zrytmizował całe życie mnichów, i to w rytmie właściwym dla kosmosu. Vescovi uważa, że św. Benedykt stworzył „rytmizowany porządek dnia, który w istotnej mierze jest genialną intuicyjną antycypacją wyników dzisiejszych badań naukowych”. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że ludzie, którzy żyją we wspólnocie religijnej i według pewnego ustalonego rytmu, żyją zdrowiej i dłużej niż ludzie żyjący arytmicznie.
"Tam, gdzie wiara i modlitwa wyznaczają rytm życia, tzn. rytm dnia, tygodnia i roku, (…) tam człowiek odnajduje swoją tożsamość, swą integralność, odnajduje harmonię społeczną, odnajduje swoje szczęście".
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...