LIST DO BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO O NIEKTÓRYCH ASPEKTACH MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ (15 października 1989)
15. Rozważanie tych prawd prowadzi do zdumiewającego odkrycia, że w chrześcijaństwie ponad wszelką miarę, bez unicestwiania w morzu Absolutu osobowego "ja", z zachowaniem statusu stworzenia, spełniają się wszystkie pragnienia zawarte w modlitwie innych religii. "Bóg jest miłością" (J 4, 8): to głęboko chrześcijańskie stwierdzenie doskonale łączy w sobie zjednoczenie i "inność" kochającego i kochanego w wiecznej wymianie i dialogu. Bóg jest ową wieczną wymianą i my, w pełnej prawdzie, możemy stać się uczestnikami Chrystusa jako "przybrani synowie", wołając z Synem w Duchu Świętym "Abba-Ojcze". W tym sensie Ojcowie Kościoła mają pełną rację, mówiąc o przebóstwieniu człowieka, który wcielony w Chrystusa Syna Bożego przez naturę, przez Jego łaskę staje się uczestnikiem natury Boskiej, "synem w Synu". Chrześcijanin, otrzymując Ducha Świętego, wielbi Ojca i rzeczywiście uczestniczy w trynitarnym życiu Boga.
V. KWESTIE DOTYCZĄCE METODY
16. Zazwyczaj wielkie religie, które dążyły do zjednoczenia z Bogiem na modlitwie, wskazywały także sposoby osiągnięcia tego zjednoczenia. Ponieważ "Kościół katolicki nie odrzuca niczego z tego, co w owych religiach jest prawdziwe i święte"[18], nie należy z góry odrzucać tych wskazań jako niechrześcijańskich. Przeciwnie, można przyjąć to, co jest w nich pożyteczne, pod warunkiem, że nie straci się z oczu chrześcijańskiego rozumienia modlitwy, jej logiki i wymagań, bowiem nowe sformułowanie owych elementów i ich przyjęcie musi dokonywać się w tym kontekście. Z tych elementów należy wymienić przede wszystkim pokorną akceptację doświadczonego w życiu modlitwy nauczyciela i jego wskazań; świadomość tego obecna była w doświadczeniu chrześcijańskim już od najdawniejszych czasów, od epoki Ojców pustyni. Doświadczony w sentire cum Ecclesia nauczyciel powinien nie tylko prowadzić i ostrzegać przed niebezpieczeństwami, ale jako "ojciec duchowny", trafiając wprost do serca ucznia, wprowadzać go w życie modlitwy, które jest darem Ducha Świętego.
17. Późna starożytność chrześcijańska rozróżniała trzy etapy w dążeniu do doskonałości: droga oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia. Posłużyło to za model dla wielu szkół duchowości chrześcijańskiej. Ten schemat, sam w sobie poprawny, wymaga jednak pewnych uściśleń, które pozwolą na właściwą jego interpretację chrześcijańską i uniknięcie niebezpiecznych nieporozumień.
18. Poszukiwanie Boga na modlitwie musi być poprzedzone i iść w parze z ascezą oraz oczyszczeniem z własnych grzechów i błędów, bowiem według słów Jezusa, tylko ludzie "czystego serca Boga oglądać będą" (Mt 5, 8). Ewangelia zmierza przede wszystkim do moralnego oczyszczenia, to jest do przywrócenia prawdy i miłości oraz - sięgając głębiej - do oczyszczenia z wszystkich odruchów egoizmu, które przeszkadzają człowiekowi w rozpoznaniu i przyjęciu woli Bożej w jej doskonałości. Nie namiętności jako takie są złe (jak myśleli stoicy i neoplatończycy), ale ich egoistyczne tendencje. Od nich chrześcijanin musi się uwolnić, by osiągnąć ów stan pozytywnej wolności, który w starożytności chrześcijańskiej był określany terminem "apatheia", w Średniowieczu "impassibilitas", a w ignacjańskich ćwiczeniach duchownych "indiferentia"[19].
Nie jest to możliwe bez radykalnego wyrzeczenia; widzimy to także w pismach św. Pawła, który wyraźnie mówi o "umartwieniu" grzesznych skłonności[20]. Tylko dzięki takiemu wyrzeczeniu człowiek staje się wolny, może wypełniać wolę Bożą oraz uczestniczyć w wolności Ducha Świętego.
19. Dlatego należy przeprowadzić poprawną interpretację nauki tych nauczycieli, którzy polecają "usunąć" z umysłu wszelkie przedstawienia zmysłowe i pojęcia, skupiając pełną miłości uwagę na Bogu tak, że powstała w ten sposób próżnia może być wypełniona Boskim bogactwem. Próżnią, której potrzebuje Bóg, jest odrzucenie egoizmu, niekoniecznie zaś odrzucenie rzeczy stworzonych, które On nam dał i pośród których nas umieścił. Niewątpliwie, modlitwa wymaga całkowitego skoncentrowania się na Bogu i wykluczenia, na ile to możliwe, spraw ziemskich, które przykuwają nas do własnego egoizmu. Św. Augustyn jest tu znakomitym nauczycielem: "Jeśli chcesz znaleźć Boga, mówi, porzuć świat zewnętrzny i wejdź w siebie. Jednakże nie pozostawaj w sobie, ale przekrocz siebie, bo nie jesteś Bogiem: On jest głębszy i większy od ciebie. Szukałem Jego obecności w mojej duszy i jej nie znajduję; mimo to rozważałem w poszukiwaniu Boga i wzdychałem do Niego; przez stworzenia starałem się poznać 'niewidzialne jego przymioty' (Rz 1, 20)"[21]. "Zamknięcie się w sobie" - to jest prawdziwe niebezpieczeństwo. Wielki Doktor Kościoła poleca skoncentrować się w sobie, ale także przekroczyć własne "ja", które nie jest Bogiem, lecz tylko stworzeniem. Bóg jest "interior intimo meo et superior summo meo - głębszy od mojej głębi i wyższy od mojej wysokości"[22]. Bóg rzeczywiście jest w nas i z nami, ale nas przewyższa swoją tajemnicą[23].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?