Ben Kingsley, Monica Bellucci, Martin Landau… - wszyscy w jednym biblijnym filmie, w którym za muzykę odpowiada Ennio Morricone.
Reżyser Roger Young – który ma na swym koncie m.in. takie filmy, jak „Dopaść Gottiego”, czy „Tożsamość Bourne'a” – w 1995 roku nakręcił znakomity miniserial, poświęcony losom starotestamentalnego Józefa. Produkcję nagrodzono statuetką Emmy i już chociażby ten fakt sprawia, że warto ten obraz obejrzeć.
Sporym atutem są także zdjęcia. Pustynne krajobrazy Kanaanu, Egiptu, a także oazy, w których zatrzymywali się Izraelici – nieczęsto jest nam dane oglądać tak niezwykłe pejzaże. Najważniejsza jest jednak sama opowieść.
Opisana w Księdze Rodzaju historia posłużyła scenarzyście Lionelowi Chetwyndowi do ukazania dramatycznych losów Józefa i jego braci.
Tu niejednokrotnie gniew silniejszy jest od litości, a z faworyzowania jednego z potomków wynikają ciągnące się latami rodzinne spory i niesnaski. Jakby tego było mało, bohaterowie raz po raz ścierają się z wyznawcami innych religii, dla których idea jednego, wszechmocnego Boga zdaje się być czymś dziwnym, więc nadal obstają przy wierze w Ra, Baset, Asztarte, próbując do niej zmusić niepokornych Izraelitów.
Pamiętać jednak należy, iż:
Bóg z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro. To co wydaje się totalną klęską, po czasie może okazać się początkiem wielkiego dobra...
– czytamy w mini-książeczce dołączonej do polskiego wydania filmu, będącej jednocześnie wprowadzeniem do katechezy.
*
Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?