Wszystko było wspólne

Wspólnoty Indian Guarani, założone i prowadzone przez jezuitów w XVII w. na terenach obecnego Paragwaju, Brazylii i Urugwaju, są chyba jednym z najbardziej oryginalnych i udanych eksperymentów społecznych w dziejach ludzkości.

Wszystko było wspólne   AUTOR / CC 3.0 Życie Guarani przesiąknięte było religią – wedle ich wierzeń, cały świat zamieszkiwany jest przez istoty nadnaturalne. Na zdjęciu ceremonia religijna u współczesnych Guarani Organizacja administracyjna wiosek ulegała ewolucji. Początkowo opierała się na instytucji kacyków, którym zezwalano nawet na zachowanie wielu żon. Z czasem, gdy narodziło się w redukcjach nowe pokolenie Indian, instytucja kacyków straciła na znaczeniu i doszło do stworzenia nowego systemu lokalnej hierarchii. Władza zwierzchnia spoczywała w rękach jezuitów, którzy chętnie jednak patrzyli na zaangażowanie Guarani w życie społeczne i branie za nie odpowiedzialności. Na czele każdego osiedla stał corregidor, czyli przewodniczący, któremu podlegali alkadzi (komisarze), wiceprzewodniczący i dwóch alkadów będących sędziami w sprawach karnych, dwóch innych, pełniących funkcję  policji i straży ulicznej, urzędnik skarbowy z zastępcą i czterech radnych mających pieczę nad różnymi działami usług. Wszyscy funkcjonariusze wybierani byli przez samych Indian, choć nie wiadomo dokładnie, jak przebiegał ten proces. Na pewno jednak misjonarze mogli skontrolować listę kandydatów przed jej ogłoszeniem.

Posiedzenia rady odbywały się regularnie i trwały długo. Ponadto codziennie na posiedzeniach z udziałem proboszcza, przewodniczącego i członków rady przeprowadzano krótką naradę, dotyczącą bieżących spraw osiedla (gdy w 1768 r. doszło do likwidacji redukcji, Hiszpanie wszędzie natrafili  na rady wybrane przez lud).

W zakresie administracji wewnętrznej każda wioska stanowiła autonomiczną całość, nie była zaś wolna w zakresie spraw karnych, wojskowych i ustawodawstwa cywilnego. Nad całością redukcji czuwał jezuicki superior generalny.

Labora

Każde osiedle posiadało od 6 do 8 wielkich warzywników i sadów, nie licząc ogrodu misjonarzy, który miał charakter doświadczalny. Dzięki wielkiemu wysiłkowi udało się jezuitom poznać tajniki uprawy yerba mate, co nikomu wcześniej się nie udało.

Powszechne zdziwienie obserwatorów budził fakt, iż mimo braku rud żelaza czy wyszkolonych rzemieślników, redukcje osiągnęły tak wysoki stopień uprzemysłowienia, który przewyższał wszystko, co działo się w Ameryce Południowej, a niewiele ustępowało osiągnięciom europejskim w XVII w. Przykładowo, stocznie rzeczne nad Urugwajem i Paraną budowały doskonałe statki transportowe, budzące podziw Hiszpanów. Jak pisze C. Lugon, Młyny, tartaki i garbarnie, położone nad brzegami wód bieżących, mieściły się w dużych, mocnych budynkach. Podobnie wyglądały też cukrownie, olejarnie, cegielnie. /.../ Kuźnie i odlewnie, które początkowo w tej ubogiej w kruszec okolicy przedstawiały się skromnie /.../ doszły w końcu do tego, że na miejscu wytwarzały wszelką potrzebną broń palną, działa i amunicję[10].

Główne zawody zgrupowane były w cechach. W poszczególnych osiedlach, ze względu na ich specyfikę, zamiłowania mieszkańców i potrzeby Republiki, dochodziło do specjalizacji w poszczególnej dziedzinie rzemiosła i przemysłu.

Nowe drogi

Jak podkreśla włoski historyk, Ludwik Antoni Muratori, Jednym z najtrwalszych fundamentów pokoju i jedności panujących wśród Indian jest całkowity brak srebra i złota i wszelkiego innego pieniądza. Owe bożki chciwości są najzupełniej nieznane[11]. Podstawowymi środkami płatniczymi była herbata yerba mate, a także tytoń, miód i kukurydza. Wartość towarów była też wyceniana w walucie peso, ale w sposób czysto symboliczny.

Mechanizm kształtowania cen zależał od rzeczywistej wartości dóbr, a więc odpowiadał ilości pracy niezbędnej do ich wytworzenia. Wpływ na wartość towaru miały też jego rzadkość lub obfitość występowania. Wspólnota, która zarządzała magazynami, hamowała lub przyspieszała spożycie poszczególnych artykułów, podnosząc albo obniżając ich cenę. Każdej rodzinie wydzielano raz dziennie przysługująca jej porcję mięsa, a dwa razy dziennie porcje yerba mate.

Nie istniało też zjawisko, by korzystna sytuacja jednej z dziedzin gospodarki zachęcała do bogacenia się kosztem innych. Zabroniony był także handel towarami konsumpcyjnymi i nieruchomościami. Handel zaś między poszczególnymi osiedlami był zmonopolizowany i kierowany wyłącznie przez radę wspólnoty. Monteskiusz, w swym dziele „O duchu praw”, tak podsumowuje realia republiki guarańskiej: Handel uprawiano dla dobra społeczeństwa, nie zaś dla zysku jednostek (księga IV, rozdz. VI).

Jeżeli chodzi o własność prywatną, to była wśród Indian nieobecna, choć pod koniec trwania Republiki jezuici chcieli Indianom zaszczepić pragnienie posiadania – bez większych jednak sukcesów. Indianie nie byli tym zainteresowani.

Oprócz wspólnie uprawianych pól tupamba, każda rodzina miała przydzieloną „własną” działkę – abambe. Choć działka była „własnością” rodziny (a dokładniej mówiąc: kawałkiem ziemi wypożyczonym przez wspólnotę), nie mogła ona nią swobodnie dysponować – po śmierci użytkownika działka wracał do wspólnoty – podobnie jak i zamieszkiwaną przez nią chatą. Praca na obu rodzajach działek była regulowana i kontrolowana. Wspólnota dostarczała też do pracy na obu działkach zwierzęta pociągowe, narzędzia do uprawy i ziarna. Plony uzyskiwane przez każdą rodzinę z uprawy „własnego” poletka były własnością wspólnoty.

Wszystkie budynki publiczne powstawały na koszt wspólnoty i były jej własnością. Młode małżeństwa otrzymywały dożywotnio dom w chwili zawarcia małżeństwa. Nie istniały prywatne warsztaty pracy. Wspólne były tez środki transportu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg