To było niezwykłe spotkanie. Z lasów tropikalnych przybyli między innymi Indianie Shuaras, którzy podróżowali aż 27 godzin, aby móc dotrzeć na spotkanie z Janem Pawłem II w Latacunga.
Spotkanie odbywało się w bardzo prostej ale wymownej scenerii. Jednym z ważkich elementów był podest umieszczony na niewielkim podwyższeniu terenu w kształcie ‘choza’ - chaty zbudowanej na wzór domostw wieśniaków ekwadorskich. Podczas całego spotkania, papież przebywał i poruszał się pod dachem zrobionym z trawy (paja) i pomiędzy murami domu zrobionymi z adobe (niewypalanej cegły z gliny). Ten właśnie ‘dom’ był miejscem, do którego przybyli Indianie z całych Andów, wybrzeża i selwy amazońskiej i zostali przyjęci przez papieża. (...)
W kontekście rozważań na temat spotkania papieża z Indianami należałoby jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że Indianie bardziej zwracają uwagę na przekaz pozawerbalny, niż na samo słowo mówione Dla tych prostych ludzi ważniejsze od tego co się mówi, jest to kto przemawia, jak mówi, jak się zachowuje. Nie mniej ważnym elementem są wszelkiego rodzaju gesty i symbole. Takich elementów nie zabrakło w Latacunga. Indianie ‘zauważyli’, że papież do nich przybył i było to spotkanie papieża z nimi i tylko dla nich. Dlatego też spotkanie w Latacunga miało swoją niepowtarzalną specyfikę.
Z jednej strony podkreślano bardzo dobrą atmosferę spotkania, a z drugiej strony oczekiwano od indian ‘czegoś więcej’30. Wielu obserwatorów dziwiło się swoistej oziębłości Indian podczas spotkania z papieżem.
Sprawozdawcy pisali, że Indianie nie reagują zbyt spontanicznie, nie klaszczą, nie okazują spontanicznej radości. Wydaje się, że takie komentarze wskazują na niezrozumienie kultury, tradycji i mentalności autochtonów. Indianie, szczególnie ci mieszkujący w głębokim interiorze, różnią się od ludzi mieszkających w miastach, szczególnie pochodzenia nieindiańskiego (białych, kreoli, metysów, Afroamerykanów).
Człowiekowi z selwy czy też z wysokich Andów, ręce nie układają się tak spontanicznie do oklasków, jak mieszkańcom wielkich miast (Quito, Guayaquil), gdzie klaskano, śpiewano i raz po raz, wykrzykiwano krótsze i dłuższe slogany na cześć papieża. W Latacunga było nieco inaczej.
Najlepszym tego przykładem była forma powitania papieża. Witający Jana Pawła II Indianin, odczytywał poszczególne strofy powitania, a wszyscy zebrani powtarzali wspólnie okrzyk radości: „Jahuai”. Należy też mieć na uwadze, że Indianie nie są aż tak skorzy, do przerywania osobie, która do nich przybywa i do nich przemawia
Wielu z uczestników spotkania przyniosło oprócz drewnianych krzyży, woreczki z nasionami i ziemią. Stojąc z owymi krzyżami w rękach wpatrując się i wsłuchując w papieża, bez okazywania na zewnątrz zbyt wielkich emocji, bez wątpienia wyrażali właśnie w ten sposób swój szacunek.
Indianie bowiem nie są logocentryczni (jak osoby wychowane w kulturze zachodniej), ale o wiele pełniej i głębiej wyrażają się oraz komunikują się między sobą oraz ze światem nadprzyrodzonym za pomocą symboli i rytuałów.
Spotkanie Jana Pawła II z autochtonami Ekwadoru miało, jak to zostało już podkreślone wyżej, swoją niepowtarzalną dynamikę. Ważnym elementem było również kilkunastominutowe przemówienie papieża, które zawierało bardzo wiele cennych myśli i wskazań (...)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?