ONZ: zabijane były całe rodziny alawitów

- Podczas walk między syryjską armią a rebeliantami, którym towarzyszyły ataki na mniejszość alawicką, zabijane były całe rodziny, łącznie z kobietami i dziećmi - poinformował we wtorek rzecznik biura ONZ ds. praw człowieka Thameen Al-Kheeh.

"Wiele z udokumentowanych przypadków zabójstw dotyczyło egzekucji doraźnych" - powiedział rzecznik. Dotychczas biuro udokumentowało 111 zabójstw - przekazał. Egzekucje wydawały się być dokonywane "na tle religijnym" - powiedział.

Strona rządowa twierdzi, że walki rozpoczęły się, kiedy w czwartek jej siły zostały zaatakowane przez zwolenników dawnego lidera Syrii, obalonego w grudniu Baszara al-Asada. Na obszary, w których siły bezpieczeństwa starły się z lojalistami Asada, ściągnęły uzbrojone milicje popierające obecny rząd w Damaszku i - jak informowały media - dopuściły się ataków na cywilów i pozasądowych egzekucji. Tymczasowe władze Syrii przypisały winę za mordy "indywidualnym działaniom" jednostek i zapowiedziały, że będą ścigać i karać winnych.

Od czwartku do poniedziałku zginęło blisko 1,1 tys. cywilów - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (OSDH).

Libański dziennik "L'Orient le Jour", opierając się na źródłach w krajowych siłach bezpieczeństwa, powiadomił, że do poniedziałku przez zieloną granicę do sąsiedniego Libanu przeszło co najmniej 10 tys. alawitów.

Oficjalna syryjska agencja Sana przekazała, że władze aresztowały co najmniej czterech mężczyzn, podejrzanych o zabójstwa cywilów.

Broniąca praw człowieka organizacja Human Rights Watch (HRW) podkreśliła we wtorek, że odpowiedzialność na zbrodnie musi dotyczyć wszystkich stron, łącznie z grupami islamistów, którzy "tworzą obecnie nowe syryjskie służby bezpieczeństwa" - poinformował emiracki dziennik "Khaleej Times". "Za tymi grupami stoi dobrze udokumentowana historia naruszeń praw człowieka i łamania prawa międzynarodowego" - stwirdziła HRW. Organizacja wezwała władze Syrii do "ścigania osób odpowiedzialnych za (...) poważne przestępstwa".

Tymczasowy prezydent Syrii Ahmed al-Szara zapewnił agencję Reutera, że odpowiedzialni za zbrodnie zostaną ukarani, nawet jeżeli należą do jego sojuszników. "Syria jest państwem prawa, które obowiązuje wszystkich. Prawo będzie przestrzegane przez każdego. Walczyliśmy w obronie uciśnionych i nie pozwolimy, aby krew została przelana niesprawiedliwie".

Amerykański think-tank - Instytut Studiów nad Wojną (ISW), w ostatnim raporcie ocenił, że nad tymczasowym rządem w Damaszku majaczy ryzyko rebelii. Z jednej strony mogliby podnieść ją alawici, obawiający się prześladowań religijnych, których mogą wesprzeć siatki przemytnicze irańskiego Hezbollahu. Motywować ich mogłaby chęć odzyskania wiodącej roli w strukturach władzy, jaką mniejszość ta cieszyła się w czasach rządów Asada. Drugą grupą skłonną do rebelii mogą okazać się dawni funkcjonariusze sił rządowych, którzy - zdaniem ISW - mogą dążyć do przywrócenia sieci przemytniczych. Sprawujący władzę w Damaszku rząd tymczasowy zakłócił tę działalność, pozbawiając sunnickich bojowników kluczowego strumienia dochodów.

"Chociaż rebelia na wybrzeżu, na którym większość stanowią alawici, oraz rodzące się komórki powstańcze w regionie Eufratu, gdzie dominują sunnici, obecnie są odrębnymi bytami o odmiennych motywacjach, z czasem mogą się one połączyć w szerszą koalicję, co poważnie zagroziłoby tymczasowemu rządowi Syrii" - ostrzegł ISW.

Alawici są jedną z bardzo licznych syryjskich mniejszości. Ich religia jest synkretyczna i choć wywodzą się z szyickiego odłamu islamu (ich początków można doszukiwać się w IX w.), wielu muzułmanów uważa ich za heretyków. Rządzący Syrią klan Asadów należał do tej grupy wyznaniowej, zamieszkującej głównie nadmorskie prowincje Latakia oraz Tartus i stanowiącej ok. 12 proc. ludności Syrii. Alawici stanowili trzon rządów klanu Asadów i aparatu bezpieczeństwa.

«« | « | 1 | » | »»

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg