Mówi o sobie: „żyję jak ksiądz” i dodaje, że we Wrocławiu spotyka się jedynie z pozytywnymi reakcjami mieszkańców. Otwarty, kontaktowy, młody i wykształcony – Samuel Rosenberg już pełni swoje obowiązki wśród wrocławskich Żydów.
Urodził się i wychowywał w Tel Awiwie. Po zdobyciu wymaganego wykształcenia posługiwał w Izraelu. Przyjeżdżał także do Polski przy okazji większych świąt, jednak Wrocław jest pierwszym miastem, w którym podjął pracę rabina na pełny etat. Zapytany o główne zadania, jakie czekają go w nowym miejscu, odpowiada bez wahania, że budowanie wspólnoty, dodając przy tym:
– Dostrzegam ogromny potencjał drzemiący w tych ludziach, jednak wspólnota religijna nie funkcjonuje tak dobrze, jak mogłaby funkcjonować. Przyczyny takiego stanu – jego zdaniem – należy upatrywać w tym, że w większości członkowie gminy nie są ludźmi religijnymi. – Zachowują wprawdzie żydowskie tradycje, jednak często ma to niewiele wspólnego z religią – tłumaczy.
Na co dzień podejmuje zwyczajne obowiązki: nabożeństwa w synagodze, spotkania i rozmowy z ludźmi. – Przychodzą osoby, które mówią, że odkryły swoje żydowskie korzenie i chciałyby dowiedzieć się czegoś więcej na temat judaizmu. Pragnę być tutaj nie tylko dla Żydów, ale dla wszystkich, którzy z różnych względów pragną bliżej poznać naszą religię – mówi. Nie ukrywa przy tym, że dla wyznawcy judaizmu trudne do pogodzenia jest zachowanie w sobie życia religijnego przy jednoczesnym byciu nowoczesnym Europejczykiem.
– W Izraelu wszystko jest oczywiste. Judaizm otacza mnie z każdej strony. Nawet jeśli ktoś nie jest religijny, ma kontakt z religią, chociażby przez dni wolne od pracy w święta żydowskie. W kraju takim jak Polska jest inaczej – podkreśla. Wspomina także swoje dotychczasowe kontakty z chrześcijanami. – Do tej pory miały one charakter nieformalnych znajomości z różnymi księżmi pracującymi w Izraelu lub osobami, należącymi do Kościoła katolickiego – mówi. – Wiem, że wiele nas łączy. Przede wszystkim to, że jesteśmy osobami religijnymi. Idziemy jedną drogą, wierzymy w Boga i wspólnie możemy zrobić wiele dobra.
Nowy rabin przytacza zdarzenie sprzed kilku lat. Do Izraela przylecieli z Irlandii znajomi jego przyjaciela, który określa siebie jako ateistę. Nowo poznani Irlandczycy natomiast przyznawali się do wiary chrześcijańskiej. – Zwiedzaliśmy razem Jerozolimę – opowiada. – Po pewnym czasie zauważyłem, że w wielu kwestiach relacje z gośćmi z Europy miałem lepsze niż z przyjacielem, który nie wierzy w Boga. Ich jako katolików i mnie jako Żyda łączyło coś na wyższym poziomie. Do takich relacji powinniśmy wszyscy dążyć.
Zapytany o rzekomą nietolerancję wrocławian, raz po raz podkreślaną przez media, nowy rabin zaznacza, że osobiście nigdy nie doświadczył tutaj żadnych aktów antysemityzmu. – Owszem, zdarzyło się, że ktoś wybił kamieniem okno w naszej synagodze, jednak był to bardziej akt wandalizmu i chuligaństwa niż antysemityzmu – mówi. Wprawdzie kiedy idzie ulicą lub robi zakupy, mając na głowie jarmułkę, ludzie patrzą na niego ze zdziwieniem, czasem coś szeptają. – Nie spotykam się jednak przy tym z negatywnymi reakcjami, wręcz przeciwnie – zaznacza.
Samuel Rosenberg nie jest jeszcze żonaty. – Żyję jak ksiądz – żartuje i dodaje, że często spotyka się z sytuacjami, kiedy ludzie, widząc rabina, pytają: „A gdzie jest żona?”. – Po prostu nie spotkałem jeszcze odpowiedniej kobiety – wyznaje.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?