Czym są mity? Pogańskimi historyjkami o bogach i herosach? Pradawnymi, świętymi tekstami? A może metaforami, po rozszyfrowaniu których nasze życie stanie się lepsze i nabierze większego sensu?
Odpowiedzi na te pytania próbowali znaleźć Joseph Campbell i Bill Moyers. Ten pierwszy uchodzi za jednego z najwybitniejszych antropologów i religioznawców ubiegłego wieku. Zmarły w 1987 roku autor swymi książkami inspirował nie tylko innych naukowców, ale także m.in. hollywoodzkich scenarzystów i reżyserów, którzy dzięki niemu ponownie odkryli mityczne wzorce i schematy, wykorzystując je w tworzonych przez siebie filmach. Ten drugi to słynny amerykański dziennikarz, który do dziś zajmuje się kwestiami ważnymi dla współczesnej kultury i demokracji – ostatnio także na stronach swojego portalu www.billmoyers.com
Opublikowana nakładem wydawnictwa Znak „Potęga mitu” jest zapisem całego cyklu rozmów między tymi dwoma myślicielami. Szukali oni strzępów mitów i rytuałów m.in. we współczesnych ceremoniach ślubnych, pogrzebowych, czy zaprzysiężeniach prezydentów. Dostrzegali mityczne wątki i fragmenty w powieściowych nowościach i hollywoodzkich hitach, podkreślając, iż to właśnie mitologia pokazuje, co stoi za sztuką oraz że „mity są kluczami do duchowych możliwości człowieka”.
Analizowali nie tylko mity (starogreckie, buddyjskie, indiańskie, czy hinduskie), ale także święte księgi judaizmu i chrześcijaństwa, uzupełniając biblijne historie o teksty apokryficzne, gnostyckie, interpretując opisane tam sceny i zdarzenia, nie jako dosłowne, a metaforyczne.
Wielu może wydać się to ryzykowne, wręcz bluźniercze. Zacytujmy więc fragment wypowiedzi Campbella z rozdziału poświęconego maskom wieczności:
- Zaczynając wykładać mitologię porównawczą, obawiałem się, że mogę zniszczyć religijne przekonania moich studentów, okazało się jednak, że było wprost odwrotnie. Religijne tradycje przekazane im przez rodziców (…) ukazały im się nagle w nowym świetle, kiedy porównywaliśmy je z innymi tradycjami, w których podobne obrazy otrzymały bardziej duchową, bardziej uwewnętrznioną interpretację. Miałem wśród studentów chrześcijan, żydów, buddystów, a nawet dwójkę zoroastrian – wszyscy odbierali to podobnie. Żadne niebezpieczeństwo nie płynie z interpretowania symboli systemu religijnego i traktowania ich jako metafor zamiast jako faktów. Natomiast wskutek tego zabiegu stają się one przesłaniami dla twego własnego życia i wewnętrznego doświadczenia. System staje się osobistym przeżyciem.
W książce poruszono także problemy sekularyzacji, czy globalizacji. Są fragmenty poświęcone psychoanalizie, baśniom, etyce, mistyce, medytacji, ekologii, ekonomii, egoizmowi, cierpieniu, poświęceniu...
Fascynująca to lektura.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?