Początkowo praktyki magiczne prawie w ogóle nie były przedmiotem badań trybunałów inkwizycyjnych, choć popularność i tajemniczość magii mogłaby całkowicie usprawiedliwiać interwencje instytucji do tego wyznaczonej.
Pytania
Po kilku miesiącach w październiku 1320 roku papież zwrócił się oficjalnie do dziesięciu ekspertów z prośbą o dokładne i precyzyjne ustalenie kwalifikacji różnych praktyk magicznych i przyzywania demonów. W ten sposób rozpoczęło się urzędowe postępowanie zmierzające do ujawnienia i nazwania jednej z ostatnich herezji średniowiecza.
Tekst tych pytań zachował się tylko w jednym rękopisie przechowywanym w Bibliotece Watykańskiej (Ms. Borgh. 348) odkrytym przez Anneliese Maier. Dwa ostatnie pytania dotyczyły bezpośrednio i wyraźnie problemu magii:
3) Czy przyjmujących Ciało Pańskie, w celu użycia Go w praktykach magicznych, należy karać w ten sam sposób co heretyków?
4) Czy ci, którzy, mając intencję ofiarowania czegoś demonom, w celu przyciągnięcia ich przez te ofiary i zdobycia tego, czego pragną, ofiarowują im jakąś rzecz; lub też, którzy przyzywają demony, mają być brani za heretyków, czy też tylko za wykonawców praktyk magicznych?
Teologowie, odpowiadając na papieską prośbę, wybiegli daleko poza oczekiwania pytającego. Jan XXII bowiem chciał prostej i w miarę konkretnej kwalifikacji praktyk magicznych, uzyskał natomiast długie i wyczerpujące traktaty na temat herezji, którą rozpatrywano głównie w perspektywie teologicznej, wyraźnie stroniąc od prostych jurydycznych rozstrzygnięć. Prawie każda odpowiedź rozpoczynała się od dokładnego określenia, czym w ogóle jest herezja, jak należy ją rozumieć i w jakich sytuacjach można bezsprzeczne mówić o jej znamionach. Najbardziej wyważony i interesujący jest wykład zaproponowany przez dominikanina, Augustyna Gazothusa.
Autor ten na wstępie podaje taką oto definicję herezji: „Herezja odnosi się do tego, co boskie; jest fałszywą oceną tych rzeczy, które przynależą do prawdy wiary lub dobrych obyczajów”. Jednak, by rzeczywiście stwierdzić, czy ktoś w konkretnym przypadku jest heretykiem, konieczne są dalsze rozróżnienia. Dla Gazothusa rzeczą oczywistą jest to, że błąd jako taki nie czyni jeszcze człowieka heretykiem, dopiero świadome i uparte trwanie w błędzie jest herezją. Wprowadza zatem jeszcze inne rozróżnienia: heretykiem par excelence jest ten, kto ma fałszywy pogląd „odnośnie do tego, co zobowiązany jest wiedzieć” (de eo quod scire tenetur). Co się zaś tyczy poglądów, „których nie jest zobowiązany znać” (de eo quod scire non tenetur), heretykiem należy nazwać tego, który pomimo posiadania wiedzy, że Kościół uczy czegoś przeciwnego, z uporem trwa przy swoich opiniach. Jeżeli jednak nie zna nauki Kościoła, „wtedy nie powinien być uważany za heretyka”.
Według tej samej zasady możemy również rozwiązać inne kwestie: tylko ten, kto rzeczywiście jest przekonany, że sakramenty jako takie mogą wywołać złe skutki lub czary, i ta opinia jest podstawą jego działania, bezsprzecznie może być uznany za heretyka. Augustyn Gazothus idzie jeszcze dalej i — nieco z przekorą — postuluje, by uznano za heretycki każdy pogląd, który głosi, że możliwe jest zaszkodzenie komuś poprzez wizerunek wykonany z wosku. Jednak — jak trzeźwo zauważa dalej — realizacja tej ostatniej propozycji jest wręcz nierealna, gdyż trzeba by uznać za heretyków większość mu współczesnych, a nawet samego papieża (sic!). Podobne rozstrzygnięcie dotyczy kultu diabła: heretykiem jest ten, kto wierzy, że demonom należy się szczególny hołd ze strony człowieka. Nie jest nim natomiast ten, kto dokonuje tylko jakichś czynności kultycznych w stosunku do diabła, by osiągnąć zamierzony skutek. Herezja bowiem — zgodnie z definicją Gazothusa — tkwi jedynie w „fałszywej ocenie” (falsa existimatio), a nie w samych działaniach.
Wydaje się jednak, że czysto intelektualne podejście dominikanina nie zadowalało w pełni Jana XXII. Papież oczekiwał jednoznacznego stwierdzenia, że herezją jest nie tylko spaczony sposób myślenia, lecz także spaczony sposób działania. Bardzo pomocny w tej kwestii okazał się głos innego eksperta, tym razem franciszkanina, Henryka z Carreto. Autor ten, przedstawiając swoją opinię, podaje typowo franciszkańskie podwójne rozróżnienie herezji:
Ponieważ w Bogu jest intelekt i wola, a każde z nich posiada po dwie właściwości, mianowicie: prawdę i wiedzę, której przynależy wiara oraz dobroć i panowanie, któremu przynależy cześć i szacunek. Istnieją bowiem dwa sposoby, na które może zbłądzić intelekt. 1. W sposób absolutny z powodu natury intelektu. Tego typu błąd jest przeciwko Bogu i heretycki co do wiary. Jest świadomym wyrazem niewiary i negacji tego wszystkiego, co powinien wiedzieć lub też niewiary w to, w co wierzy Kościół, a co się tyczy rzeczy, których nie ma obowiązku znać wprost. Sposób ten jest nazwany heretyckim w sposób absolutny. 2. Inny sposób błądzenia intelektu dotyczy tych rzeczy, które przynależą woli. Są bowiem takie rzeczy, które z natury w sposób konieczny są powiązane z błędem i warunkują go w sposób wewnętrzny. I tak oto są dwa rodzaje herezji, mianowicie [herezja] wiary i [herezja] czci zwrócona ku diabłu.
Zatem Henryk z Carreto w odróżnieniu od dominikańskiego teologa do herezji intelektu dołącza jeszcze herezję woli. Taki podział pozwala mu na wyciągnięcie następujących wniosków: heretykiem jest nie tylko ten, kto błędnie wierzy i ma „fałszywą ocenę” rzeczywistości, ale również ten, kto uprawia różnego rodzaju praktyki magiczne.
Ostatecznie jednak wszyscy eksperci, mimo pewnych różnic w podejściu do omawianych kwestii, wypracowali wspólne stanowisko. Mianowicie, praktyki magiczne mają „coś” z herezji, a co najmniej mają wyraźnie heretyckie inklinacje. Każdy zatem przypadek wymaga znajomości okoliczności, które mu towarzyszą, a w konsekwencji, również indywidualnego potraktowania. Opinia ta, choć niejednoznaczna i bardzo ogólna, w pełni zaspokoiła, a zarazem umocniła przekonanie papieża o słuszności drogi, którą obrał, rozpoczynając walkę z czarami.