Początkowo praktyki magiczne prawie w ogóle nie były przedmiotem badań trybunałów inkwizycyjnych, choć popularność i tajemniczość magii mogłaby całkowicie usprawiedliwiać interwencje instytucji do tego wyznaczonej.
Procesy
Od wieków biskupi dużą część swojej aktywności duszpasterskiej skupiali na ogromnej akcji kaznodziejskiej skierowanej przeciwko rzucającym czary kobietom, którym przypisywano podniebne podróże, albo przeciwko twórcom napojów magicznych przynoszącym miłość lub zgubę czy też przeciwko duchownym parającym się alchemią i astrologią. Jednakże w drugiej połowie XIII wieku walka z tymi praktykami stała się żywsza i bardziej radykalna niewątpliwie na skutek rozpowszechnienia na szeroką skalę pewnych tekstów zawierających wiedzę tajemną. Do tego czasu czary i nekromancję rozumiano głównie jako przejaw stosunkowo niegroźnej działalności w środowiskach wiejskich lub — co najwyżej — jako wyraz iluzji demonicznej. Jednak dzięki powstaniu uniwersytetów, pogłębianiu nauk filozoficznych i teologicznych oraz rozwojowi procesów inkwizycyjnych, wzrosła również chęć precyzyjnego przebadania i sklasyfikowania tych praktyk. Domniemywano bowiem, że człowiek podejmujący praktyki magiczne wchodzi w sposób wolny i świadomy w układy z demonem, co w gruncie rzeczy oznaczało, że taki człowiek znajduje się w stanie głębokiego buntu.
Początkowo praktyki magiczne prawie w ogóle nie były przedmiotem badań trybunałów inkwizycyjnych, choć popularność i tajemniczość magii mogłaby całkowicie usprawiedliwiać interwencje instytucji do tego wyznaczonej. Synod w Walencji (1248 rok) zasugerował, by biskupi zainteresowali się problemem czarów, nie precyzując jednak sposobu postępowania w takich przypadkach. W roku 1257 sędziowie trybunału inkwizycyjnego wysłali do Rzymu zapytanie w sprawie nekromantów i wkrótce otrzymali odpowiedź, która poszerzała ich kompetencje. W bulli Accusatus (1258 rok) papież Aleksander IV podkreślił, że przyzywanie sił ponadnaturalnych może być w niektórych przypadkach uważane za praktykę o charakterze heretyckim. Z kolei w latach 1312–1315 papież Klemens V przedstawił pierwsze formularze przesłuchań podejrzanych o uprawianie magii. Okazuje się, że tylko członkowie ruchów katarskich i waldenskich byli bezpośrednio oskarżeni o wejście w układy z diabłem, z którym — według inkwizytorów — mieliby się regularnie spotykać. Natomiast czarownice i ci, którzy praktykowali sztuki tajemne, aż do początku XIV wieku stanowili osobną grupę oskarżonych. Nieliczne przykłady procesów nekromantów pod koniec XIII wieku we Włoszech i Prowansji wyraźnie pokazują, że nigdy nie byli oni nazywani heretykami lub członkami sekty demonicznej.
Wielkie znaczenie dla omawianego przez nas tematu miały wydarzenia, które poprzedziły pontyfikat papieża Jana XXII. Praktyki magiczne oraz przyzywanie demonów zostały wplątane w wielką machinę ówczesnych procesów politycznych, w których oskarżenia o zdradę i obrazę majestatu mieszały się z podejrzeniami o konszachty z diabłem. W 1303 roku z inicjatywy króla Francji Filipa Pięknego rozpoczął się proces przeciwko papieżowi Bonifacemu VIII. Oskarżono go między innymi o przyzywanie demonów, kontakty z czarownikami, a nawet diabelskie pochodzenie. Ten sam król w latach 1306–1314 oskarżył templariuszy o oddawanie czci demonom, równocześnie tocząc proces z biskupem Troyes, Guichardem. Zdaniem Filipa Pięknego, biskup przygotowywał zamach na życie królowej i najważniejszych urzędników za pomocą trucizny i praktyk magicznych. W 1315 roku został oskarżony najbliższy współpracownik króla Filipa Pięknego, Enguerrand de Marigny, któremu zarzucano, że posługuje się czarami po to, by zaszkodzić królowi Ludwikowi X i Karolowi de Valois.
Wydarzenia pierwszych miesięcy pontyfikatu papieża Jana XXII (1316– –1334) doskonale wpisały się w panującą wówczas atmosferę zagrożenia ze strony magii. Podejście papieża do praktyk magicznych dowodziło, że zdawał on sobie sprawę z ich realnego niebezpieczeństwa. Nie chodziło bowiem już tylko o popularną magię czy wykonane z wosku lub ziemi kukiełki, znane już w starożytnym Rzymie i Grecji, ale o broń skuteczną i śmiertelną w ręku tego, kto się nią posługiwał. Wydaje się, że świadomość tego niebezpieczeństwa była jednym z głównych powodów tak mocnej i zdecydowanej reakcji papieża.
Już w kilka miesięcy po swoim wyborze Jan XXII stał się inicjatorem procesu przeciwko biskupowi Cahors, Hugonowi Géraud, oskarżonemu o próby przygotowania zamachu na niedawno wybranego papieża i kardynałów. Zamach miał się odbyć na dwa sposoby: przez otrucie oraz przez wykonanie kukiełki z wosku, która — jak dokładnie opisuje sam Jan XXII w liście z 22 kwietnia 1317 roku skierowanym do komisji papieskiej — opatrzona imieniem ofiary, miała zostać przekłuta igłami.
Proces zakończył się wyrokiem śmierci. Równocześnie stał się zapowiedzią szerszej akcji przeciwko temu wszystkiemu, co nie miało jasnej kwalifikacji doktrynalnej i budziło liczne wątpliwości. Papież postanowił oprócz walki z czarami wyrazić swoją dezaprobatę dla alchemii i astrologii, które od początku wieku XIII postrzegane były jako dziedziny mniej lub bardziej powiązane z praktykami magicznymi. W rok po procesie Gérauda przed komisją papieską stanął inny hierarcha, Robert z Mauvoisin, arcybiskup Aix. Pierwszy z pięciu artykułów oskarżenia stwierdzał, że Robert — począwszy od swoich studiów w Bolonii w roku 1300 aż do uzyskania godności prałata — posługiwał się czarami, sztukami magicznymi i wróżbami. Oskarżenie precyzowało, że te praktyki były „potępione i zabronione przez prawo”. W trakcie przesłuchania Robert wyznał, że korzystał stale z porad licznych „astrologów”, opisując dokładnie sposoby i cele tych porad. Ostatecznie do złagodzenia kary przekonało sędziów zapewnienie oskarżonego, że był błędnie przekonany na temat legalności takich praktyk. W wyniku wyroku komisji inkwizycyjnej opuścił stolicę biskupią.