Iście bergmanowski dramat z gwiazdami niemieckiej kinematografii w obsadzie. Na DVD ukazał się właśnie film „Kraina śniegu”.
„Schneeland”, jak brzmi oryginalny tytuł tego (w większej części kostiumowego) filmu, to ekranizacja wydanej u nas powieści „Hohaj”, autorstwa Elisabeth Rynell. Zachwycające pejzaże i cuda krajobrazu północnej Skandynawii są tu scenerią tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce w latach ’30 XX wieku.
Stopniowo są one odkrywane przez współcześnie żyjącą, cierpiącą na depresję pisarkę, w którą wcieliła się Maria Schrader. Zupełnie przypadkowo udaje jej się poznać historię Knövela (sadysty, psychopaty i rodzinnego tyrana), jego córki oraz pewnego tajemniczego przybysza z daleka, który odegra tu rolę niczym postać z klasycznego dramatu Ibsena, czy Strindberga.
Julia Jentsch (pamiętna Sophie Scholl), Ulrich Mühe (dobrotliwy tajniak z „Życia na podsłuchu”) oraz Thomas Kretschmann (który potrafi bez problemów zagrać zarówno Karola Wojtyłę, jak i Adolfa Eichmanna) spotkali się na planie „Krainy śniegu”, gdzie dają aktorski popis pierwszej klasy. Przyszło im jednak zagrać – co podkreślam, by ostrzec wrażliwszych widzów - w tragicznym i niesłychanie drastycznym obrazie.
Ukazuje on niewielką, żyjącą na odludziu protestancką społeczność, której członkowie, co drugiemu chłopcu dają na imię Aron lub Izaak, „Biblię” znają niemalże na pamięć, ale niestety sensów z niej płynącej nie są w stanie pojąć i zrozumieć. Ba, nieustannie je wypaczają, czego najbardziej przerażającym dowodem jest scena, w której cytujący słowa „czcij ojca swego...” rodzic, dokonuje kazirodczego gwałtu, uznając, że właśnie tak córka będzie „czcić” go i służyć mu najlepiej.
Dystrybucja - VitraFilm Wyreżyserowany przez Hansa W. Geissendörfera dramat nie jest pogodnym heimat-filmem w stylu „Emila ze Smalandii”. „Kraina śniegu” ma w sobie raczej coś z dzieł Ingmara Bergmana. Ludzie zamieszkujący pokazane na ekranie skandynawskie pustkowia popadają często w szaleństwo - z samotności; od ciągłego wycia lodowatego wiatru... Ale nie wszyscy! Wszak jest tu jeszcze - wspomniany już - tajemniczy wędrowiec, próbujący pokutować za swe dawne przewinienia. Dla niego ów pustelniczy tryb życia jest okazją do częstszej modlitwy, a także do tego, by pomóc innym zmienić ich niemal zwierzęcą egzystencję.
„Kraina śniegu” znakomicie wpisuje się w tradycje skandynawskiej dramaturgii, ale czy to wystarczający argument, by po niego sięgnąć? Amatorzy podobnych dramatów psychologicznych, liczący na przeżycie swoistego katharsis, powinni być usatysfakcjonowani. Pozostali widzowie mogą mieć niestety problemy z wysiedzeniem przed ekranem do końca...
"Kraina śniegu" - reż. Hans W. Geissendörfer; wyk: Julia Jentsch, Ulrich Mühe, Thomas Kretschmann; Niemcy 2005 r.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?