W Izraelu w najlepsze trwa mało zauważany w naszych mediach konflikt między ortodoksyjnymi Żydami a resztą społeczeństwa. O co chodzi?
O kobiety. Konkretnie o ich miejsce w społeczeństwie.
Ortodoksi są za separacją płci. Chcieliby osobnych stref dla kobiet i mężczyzn na chodnikach oraz osobnych wejść do sklepów. Już teraz zdarza się, że kobiety które nie chcą przejść na tył autobusu, gdzie wedle ortodoksów jest ich miejsce, są obrzucane wyzwiskami. Podobne szykany spotykają te kobiety (a nawet dziewczynki) które zdaniem „strażników prawa” ubierają się nieskromnie.
„Haredi” stanowią tylko 10% społeczeństwa, ale żaden polityk nie chce ich do siebie zrazić. Izrael nie jest jedynym krajem, w którym religijni radykałowie próbują narzucić reszcie swoje przekonania. W Nigerii terrorystyczna bojówka Boko Haram, dążąc do narzucenia wszystkim religijnego, muzułmańskiego prawa szariatu, posuwa się aż do mordowania chrześcijan. Podobnie, choć niekoniecznie aż tak krwawo jest w wielu innych krajach muzułmańskich. Ale przecież nie tylko tam.
Także w dużej mierze hinduistycznych Indiach dochodziło w ostatnich czasach do aktów przemocy wobec wierzących inaczej. I tylko oskarżani o nietolerancję chrześcijanie potrafią skutecznie gasić zapędy własnych ekstremistów głosząc, że „wszyscy ludzie powinni być wolni (...) tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu”. Bo chrześcijanie – jak przypomniał podczas swego przemówienia w Bundestagu Benedykt XVI – są głęboko przekonani, że źródłem prawa obowiązującego wszystkich jest nie religia, a „rozum i natura w ich wzajemnym powiązaniu”.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?