W parlamencie Egiptu doszło wczoraj do ostrej wymiany zdań między politykami - przewodniczący izby, umiarkowany islamista, przywołał do porządku członka ultrakonserwatywnej partii islamskiej, gdy ten przerwał obrady parlamentu na popołudniową modlitwę.
"Wezwanie do modlitwy może pan odczytać w meczecie. Ta izba służy do prowadzenia debat" - powiedział spiker parlamentu Mohamed Saad el-Katatni do Maduha Isamila, deputowanego z bloku ultrakonserwatywnych partii salafickich.
Zdaniem Katatniego zachowanie posła świadczyło o poszukiwaniu poklasku. "Jest pan szanowanym prawnikiem, czy więc naprawdę potrzebny panu ten medialny pokaz?" - spytał retorycznie spiker izby, po czym dodał: "nie jest pan lepszym muzułmaninem ode mnie".
Uwaga przewodniczącego doprowadziła do ożywionej wymiany zdań między politykami, którą zgromadzeni przed telewizorami widzowie mogli śledzić na żywo.
Katatni jest szefem umiarkowanie islamskiej Partii Wolności i Sprawiedliwości (FJD).
Ismail z kolei to deputowany ugrupowania Nur, jednego z kilku wchodzących w skład salafickiego bloku, drugiej po FJD sile w egipskim parlamencie. Salafici stanowią radykalny odłam islamu, którego wyznawcy - ubrani w tradycyjne długie szaty i noszący długie brody - postulują powrót do pierwotnych źródeł wiary, bez jej późniejszych naleciałości.
Spór między Katatnim a Ismailem obnażył napięcia między ugrupowaniami islamskimi, które zdobyły 70 proc. miejsc w pierwszych wyborach parlamentarnych od obalenia w zeszłym roku prezydenta Hosniego Mubaraka - podkreśla Reuters.
Wtorkowy incydent nie był pierwszym z udziałem Ismaila - pod koniec stycznia podczas składania przysięgi poselskiej do standardowego tekstu ślubowania dodał "pod warunkiem, że nie jest to sprzeczne z prawem Bożym".
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...