Samopodpalenia Tybetańczyków, do których doszło w minionym roku w Chinach, to "ekstremalne" zjawisko, które uderza w społeczną harmonię - ocenił wczoraj w Pekinie premier ChRL Wen Jiabao na konferencji prasowej kończącej doroczne obrady parlamentu.
"Nie popieramy tego rodzaju ekstremalnych działań, które zakłócają i podkopują społeczną harmonię. Młodzi mnisi są niewinni. Jesteśmy zmartwieni tym, co zrobili" - oświadczył Wen. Następnie dodał, że "rodaków z Tybetu należy traktować jak równych i z szacunkiem".
Nawiązując do niedawnych niepokojów w Tybecie chiński premier zauważył, że potrzebny jest wzrost gospodarczy, aby przeciwdziałać nastrojom, które skłoniły ponad 20 osób, w tym kilku nastolatków, do samopodpalenia.
Od początku minionego roku w południowo-zachodnich Chinach doszło do 26 samopodpaleń Tybetańczyków, w większości buddyjskich mnichów. Co najmniej 19 osób zmarło wskutek poparzeń.
Tybetańczycy oskarżają władze w Pekinie o niszczenie ich kultury i wiary. Władze odpierają te zarzuty i twierdzą, że chińskie rządy w Tybecie, datujące się od 1950 roku, położyły tam kres poddaństwu i umożliwiły rozwój tego regionu.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?