W Indiach, mimo postępu ekonomicznego, stale wzrasta ubóstwo. Skutki biedy najbardziej odczuwa się w wielkich miastach. Kościół aktywnie angażuje się w organizowanie doraźnych projektów pomocowych oraz długofalowego wsparcia.
„Dzięki zdobyciu choćby podstawowego wykształcenia można mieć nadzieję na lepsze życie w tym społeczeństwie naznaczonym analfabetyzmem” - mówi pracujący w Bombaju ks. Rayarala Vijaya Kumar.
„Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że obok dynamicznego rozwoju ekonomicznego nasz kraj charakteryzuje równie ogromne ubóstwo. I to jest pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy cudzoziemcom przybywającym do Indii – podkreśla ks. Kumar. - Bieda widoczna jest na każdym kroku i jest tym bardziej krzycząca, że z drugiej strony kłuje w oczy niesamowite bogactwo. Są to dwie skrajności nie do pogodzenia, które jednak u nas koegzystują na każdym kroku. U stóp ekskluzywnych drapaczy chmur mieszkają ludzie niemający dosłownie nic poza skrawkiem chodnika, na którym śpią. Żadnego dachu nad głową, dostępu do bieżącej wody, choćby minimalnych warunków higienicznych. Tak żyją całe rodziny. Widać to szczególnie w miastach, gdzie ludzie ze wsi przybywają w poszukiwaniu lepszego życia. Znajdują jakąś marną pracę, ale mieszkają na ulicy, pod mostami czy w slumsach w dramatycznych warunkach. Bogactwo jest w rękach nielicznych, którzy do pomnażania swego majątku wykorzystują ubogich”.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...