Nietolerancję szerzoną w imię "tolerancji" powinno się nazwać po imieniu i publicznie potępić.
W poniedziałkowej konferencji na temat nietolerancji i dyskryminacji chrześcijan, jaka odbyła się w Wiedniu, uczestniczyła także delegacja katolicka. Reprezentowała ona przede wszystkim Radę Konferencji Biskupich Europy (CCEE). Obecny był też przedstawiciel Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, ks. Janusz Urbańczyk.
W zaprezentowanym na spotkaniu komunikacie zwrócono uwagę, że narastanie nietolerancji religijnej w świecie jest dobrze udokumentowane, a chrześcijanie stanowią grupę najbardziej prześladowaną. Dotyczy to także regionów sąsiadujących z obszarem OBWE, gdzie zjawiska te można nazwać wręcz ludobójczymi. Z kolei w samych krajach należących do Organizacji Bezpieczeństwa i Wspólnoty w Europie chrześcijanom często wyznacza się pewien limit prywatności, poza który praktycznie nie wolno im wychodzić na forum publiczne ze swoimi przekonaniami. „Tolerancja wobec jednego punktu widzenia nie powinna przynosić nietolerancji wobec innych – stwierdzono w komunikacie. – Nietolerancję szerzoną w imię «tolerancji» powinno się nazwać po imieniu i publicznie potępić. Negowanie miejsca w przestrzeni publicznej moralnym argumentacjom motywowanym religijnie jest nietolerancyjne, antydemokratyczne i antyreligijne”.
Delegacja katolicka wezwała państwa OBWE do jasnego przeciwdziałania „zbrodniom nienawiści” oraz do ochrony chrześcijan na ich terytoriach. Zachęciła też uczestników wiedeńskiej konferencji do odnotowywania nagannych zjawisk oraz „poważnego zaangażowania na rzecz zapewnienia wszystkim obywatelom, łącznie z chrześcijanami, pokoju i swobodnego wyznawania wiary”.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...