Matrix

Cyberpunkowa epopeja braci Wachowskich.

„Matrix” pojawił się na kinowych ekranach w 1999 roku i, co tu dużo mówić, trafił w swój czas. Zbliżało się nowe milenium, w zachodnich, solidnie skomputeryzowanych już społeczeństwach, panoszył się lęk przed wyzerowaniem twardych dysków w 2000 roku, zaś internet, choć nie był jeszcze medium dominującym, coraz bardziej rósł w siłę. Coraz więcej było też mitów, domysłów i teorii spiskowych na temat wirtualnej rzeczywistości. Czy zastąpi świat realny? Czy wszyscy zamieszkamy w sieci? Czy pojawi się (narodzi/zostanie stworzona) sztuczna inteligencja?

Nakręcony przez Andy’ego i Larry’ego Wachowskich „Matrix” w jakimś stopniu zmagał się z tymi pytaniami. Jego akcja dzieje się przecież w wirtualnej rzeczywistości (a może w dalekiej przyszłości), gdzie cyfrowe maszyny, przejęły kontrolę nad światem ludzi i wysysają z nich życiową energię. Tylko haker imieniem Neo może ocalić ludzkość…

Mamy więc tego e-zbawiciela, granego przez Keanu Reevesa, którego zdradzi Cypher (e-Judasz, a może e-Lucyfer?); mamy Trinity (czyli Trójcę), która w jakimś stopniu jest też e-Marią Magdaleną (jako pierwsza ujrzy Neo po zmartwychwstaniu); mamy wreszcie dwie kolejne części „Matriksa” („Matrix Rewolucje” i „Matrix reaktywacja”), nakręcone w 2003 roku. Wg. Wspomnianego już Reevesa, pierwsza część mała być o narodzinach, druga o życiu, a trzecia o śmierci, choć sam przyznał, że wolałby, gdyby film zamykający trylogię nosił tytuł „Matrix Zmartwychwstanie”.

Jak więc widać wątków religijnych, chrześcijańskich, biblijnych jest tu sporo. A to oczywiście nie wszystko, bo np. ostatnie ziemskie miasto zamieszkiwane przez ludzi to tutaj Zion, czyli Syjon, czyli inaczej Jerozolima, Miasto Dawidowe. Zaś jeden ze statków (kosmicznych? wirtualnych?), nosi nazwę Nabuchodonozor – to też postać znana z Biblii. W Drugiej księdze Królewskiej czytamy m.in.: „słudzy Nabuchodonozora, króla babilońskiego, wyruszyli przeciw Jerozolimie i oblegli miasto. Nabuchodonozor, król babiloński, stanął pod miastem, podczas gdy słudzy jego oblegali je. Wtedy Jojakin, król judzki, wyszedł ku królowi babilońskiemu wraz ze swoją matką, swymi sługami, książętami i dworzanami. A król babiloński pojmał go w ósmym roku swego panowania”.

Czy to znaczy, że „Matrix” (oraz jego kolejne części, w tym animowana antologia „Aimatrix”) to wszystko filmy biblijne? Ksiądz Marek Lis umieszcza pierwszego „Matrixa” wśród stu, opisywanych przez siebie, filmów biblijnych (więcej o jego leksykonie można przeczytać tutaj), więc trudno mi polemizować z tak uznanym filmoznawcą. Dla mnie jednak „Matrixy” to przede wszystkim filmy postmodernistyczne. Miszmasze. Popkulturowe pulpy, w których znalazło się miejsce i dla filozoficznej teorii symulakrów Jeana Baudrillarda; i dla pokazów walk karate; i dla mitów greckich; i dla koanów buddyjskich mistrzów zen (czyż nie tym są wypowiedzi postaci, określanej w „Matrixie” mianem Wyroczni?). A więc mydło i powidło, choć momentami dające do myślenia.

Co prawda nie żyjemy jako internetowe awatary (pod koniec XX wieku i tego się obawiano), ale nasze pieniądze, w dużej mierze, już tak. Zamiast fizycznych monet i banknotów, coraz częściej obcujemy przecież z cyferkami na ekranach, które po przyłożeniu karty, lub wykonaniu przelewu, zamieniają się w literki układające się w napis o treści „twoja transakcja została zrealizowana”. Zamiast realnych informacji, coraz częściej natykamy się też na wirtualne fejknewsy.

Gdy idzie o e-tematykę, „Matrix” wciąż pozostaje dziełem oryginalnym, niebanalnym, dającym się interpretować na wiele różnych sposobów. Stąd też, z czystym sumieniem, umieszczam go na naszej portalowej liście Filmów wszech czasów.

Gdy mowa o cyklu ABC filmu biblijnego mam spore wątpliwości, ale w tym przypadku zdaję się, po prostu, na profesorski autorytet księdza Marka Lisa.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| BIBLIA, FILM, KINO, KULTURA

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg