Czyli jak opuściłem świat chasydów...
W sklepie Itzika z judaikami przy drodze 59 szukałem na półkach publikacji na te i inne tematy. Ten sklep różnił się od innych judaistycznych sklepów w Monsey: oferował książki, kasety audio i wideo niedostępne nigdzie indziej, w tym wiele dotyczących kontrowersyjnych kwestii: książki o ewolucji i Wielkim Wybuchu, krytykę Biblii, a także biografie mędrców i świętych, w których przedstawiano ich jako ludzi, a nie nadludzkie legendy, jak w wydawnictwach ortodoksyjnych.
Sam Itzik, właściciel sklepu, był radosnym facetem w średnim wieku; jego miłości do książek dorównywał jedynie brak szacunku do świętości. Na ścianie obok puzzli alef-bet i posrebrzanych menor wisiały czapki bejsbolowe z nieco wywrotowymi sloganami w jidysz, które Itzik sam zaprojektował.
Oficjalny sztrajml litwaków.
Szkoda, że nie mogę sobie pozwolić na borsalino, jak mój zięć w kolelu.
Surowo przestrzegam rzeczy, o których nigdy nie słyszałeś.
Pewnego dnia szukałem tam konkretnej książki dotyczącej współczesnej nauki o Biblii. Zauważyłem ją w internecie i myślałem, że być może będzie ją miał Itzik, gdy jednak nie znalazłem jej na półkach, zwróciłem się z pytaniem do właściciela, który podliczał przy kasie utarg w sfatygowanym zeszycie. Kiedy wymieniłem tytuł książki, Itzik uniósł wzrok i spojrzał na mnie w sposób, którego początkowo nie mogłem zrozumieć.
– Kim jesteś? – spytał.
– Chodzi ci o nazwisko?
– Nie – zaprzeczył i pokręcił głową. – Nieważne. – Poprosił, bym zaczekał, i poszedł do biura na zapleczu. Pięć minut później wrócił z książką. – Tak – powiedział, przesuwając przez czytnik moją kartę Visa. – Jak się nazywasz?
Gdy mu odpowiedziałem, skinął głową i widziałem, że zapisuje coś w pamięci, być może moją tożsamość – moją twarz, nazwisko, książkę, którą kupiłem. Przychodziłem do jego sklepu wielokrotnie – po jarmułki, hebrajskie kalendarze, teksty religijne, żydowskie albumy muzyczne i powieści z ortodoksyjnych wydawnictw, uświadomiłem sobie jednak, że do tej pory Itzik mnie nie zauważał. Jego sklep należał do popularnych, a ja byłem tylko jednym z licznych klientów. Zazwyczaj był bardzo zajęty, wykrzykując polecenia do pracowników, odbierając telefon czy pomagając starszej pani wybrać prezent dla wnuka na bar micwę.
Teraz najwyraźniej mnie zapamiętał.
Wyszedłem, niosąc pod pachą tom w plastikowej torbie oznaczonej logo sklepu – wizerunkiem brodatego mężczyzny w czapce golfowej i cicit pod mottem sklepu: „Bo Itzik wszystko ma!”.
Wkrótce miałem wrócić po inne książki i dowiedzieć się więcej o Itziku. W naszym świecie rabini lubili zakazywać czytania niektórych publikacji, ale Itzikowi się to nie podobało. Na zapleczu miał komórkę, w której trzymał rzeczy zbyt drażliwe, by je wystawiać w sklepie, ale przeznaczone dla szczególnych klientów.
Najwyraźniej dołączyłem do tej grupy specjalnych klientów, co było drobną pociechą w podjętych przeze mnie niespokojnych, gorączkowych studiach. Tak naprawdę pragnąłem czegoś innego. Chciałem błagać: „Itzik, daj mi książkę, która przegoni te wszystkie pytania!”. W głębi duszy wiedziałem jednak, że takiej nie ma. Nie mogła istnieć jedna autorytatywna odpowiedź, jedna wszechobejmująca i wszystko wyjaśniająca teoria. Zaczynałem zdawać sobie sprawę, że każda przeczytana książka wywoływała burzę sprzecznych myśli i idei i że nie znajdę na to odpowiedzi poza sobą samym. Odpowiedzi znajdowały się nie w książce, ale we mnie. Byłem zdany na siebie...
*
Powyższy tekst, którego tytuł i podtytuł pochodzą od redakcji, jest fragmentem książki "Kto odejdzie, już nie wróci. Jak opuściłem świat chasydów". Autor: Shulem Deen. Wydawnictwo: Czarne.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?