Philipowi Gröningowi udała się rzecz niesłychana. Zrealizował film w miejscu dotąd niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika. W Grande Chartreuse, klasztorze kartuzów w Alpach Francuskich.
Czyli buddyjska medytacja, błogosławienie braci Lumière i innych proroków elektronicznego zbawienia.