Dzień Islamu. Czasami nie potrafimy przestać płakać z powodu dobroci ich serc.
Costanza Ugolini wraz z rodzicami Gabriellą i Roberto od 12 lat żyje w południowo-wschodniej Turcji – troje włoskich katolików wśród kilku milionów muzułmanów, głównie kurdyjskiego pochodzenia. Costanza pracuje w organizacji pomagającej uchodźcom z Afganistanu, wszyscy troje pomagają również biednym Kurdom.
Rok temu Ugolini stali się pośrednikami między czytelnikami „Gościa Opolskiego” a kurdyjską rodziną Çetina, którego córeczka Mizgin jako niemowlę straciła dłoń. Hojność naszych czytelników sprawiła, że na koncie udostępnionym przez opolską Caritas zgromadzona jest kwota 9081,55 zł. Dziewczynka niestety nadal czeka na przeszczep dłoni, a los nie oszczędza Kurdów i tej ziemi.
Wzmogły się walki między partyzantką kurdyjską a armią turecką. 23 października w Van, gdzie mieszkają nasi włoscy przyjaciele, było trzęsienie ziemi. Przez następne dwa miesiące trwały wstrząsy wtórne. Zginęło tysiąc osób, setki tysięcy nie mają dachu nad głową. Poniżej publikujemy fragmenty listów Costanzy.
***
23 października (19.58) – 7 godzin po trzęsieniu ziemi
Dzięki Bogu żyjemy, ale było to coś strasznego. Myśleliśmy, że już giniemy, bo nasze mieszkanie na piątym piętrze dosłownie tańczyło, wszystko przewracało się na ziemię i na nas. Udało nam się uciec, wzięliśmy tylko telefony komórkowe, bo w takich chwilach naprawdę nie wiadomo, co robić. W tej chwili jesteśmy parę kilometrów od Van, będziemy spać w samochodzie, ale wielu ludzi zginęło, reszta śpi na dworze, a jest już bardzo zimno. Proszę, módlcie się za wszystkich ludzi z Van, którzy cierpią coraz bardziej. Çetin i jego dzieci są bezpieczne, ale będą spać w namiocie. A ziemia nadal się trzęsie.
30 października
Jesteśmy bezpieczni. Pokój wraca do naszego życia i naszych serc. W tej chwili jesteśmy w Stambule, za dwa dni wracamy do Van.
Przyjechaliśmy do stolicy, żeby zorganizować trochę pomocy dla naszych ludzi w Van. Sytuacja jest bardzo ciężka, zwłaszcza z powodu zimna. Zaczął już padać śnieg, a w dodatku nowe, mniejsze trzęsienia wciąż trwożą ludzi. Przyjechaliśmy do Stambułu tylko w tym, co mieliśmy na sobie w momencie trzęsienia. Myślę, że doświadczamy czegoś ważnego. Zawsze to my byliśmy tymi, którzy dają coś biednym ludziom: ubrania, jedzenie, przyjaźń etc. A teraz jest na odwrót: ludzie nam dają ubrania, przyjaźń, dom, miłość. Łatwiej jest dawać, niż przyjmować. Ale to również jest ważne: być w sytuacji ludzi, którzy nie mają do ofiarowania nic, z wyjątkiem serca, nadziei i wiary.
Kiedy wrócimy do Van, nie wiemy, gdzie będziemy mieszkać, ponieważ nie możemy wrócić do naszego mieszkania – wstęp tam jest zabroniony. Ale nie martwimy się, bo mamy wiele mieszkań w sercach naszych ubogich przyjaciół. Nawet jeśli są w takiej samej sytuacji jak my, to zapraszają nas do siebie, żebyśmy mieszkali z nimi w tych częściach domów, które się nie zawaliły. Uchodźcy afgańscy i inni przyjaciele z Van dzwonią codziennie, dopytują się, czy mamy się dobrze, czy czegoś potrzebujemy. Czasami nie potrafmy przestać płakać z powodu dobroci ich serc. Potrafisz to sobie wyobrazić?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?