Archeolodzy rozpoczęli prace wykopaliskowe pod ruinami XIX-wiecznego fortu w północnych Indiach, poszukując wielkiego skarbu, o którym pewnemu hinduistycznemu mnichowi powiedział duch dawno zmarłego króla.
Król Rao Ram Baksh Singh, który powstał przeciwko brytyjskim rządom kolonialnym, został powieszony w 1858 roku. Swami Shobhan Sarkar powiedział jednemu z indyjskich ministrów, że duch monarchy objawił mu się we śnie i poprosił o zajęcie się ważącym tonę złotym i srebrnym skarbem, ukrytym pod fortem w stanie Uttar Pradeś w północnych Indiach.
Archeolodzy i geolodzy udali się więc do tego fortu i ustalili, że na głębokości ok. 20 metrów znajduje się tam "ciężki metal". Zaczęto więc kopać we wskazanym przez swamiego miejscu, pod świątynią na terenie fortu.
Na skarb, o którym mówi się, że może być wart w przeliczeniu prawie 50 mld USD, na razie nie natrafiono, ale już zgłaszają się ludzie z roszczeniami do tej bajońskiej fortuny. Jest wśród nich jeden z potomków króla Rao Ram Baksh Singha, a także władze stanu Uttar Pradeś, jednego z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych w Indiach. Również władze lokalne uważają, że coś im się ze skarbu należy.
Mieszkańcy położonej w pobliżu fortu biednej wioski Daundia Khera, w której nie ma nawet elektryczności, mówią, że o skarbie wiedzą od dawna, z opowieści starych ludzi. Teraz dostęp do miejsca prac wykopaliskowych zablokowano osobom postronnym, w obawie, że tłumy będą chciały zobaczyć skarb, a być może także uszczknąć coś z niego dla siebie.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?