Islandzki parlament zniósł w czwartek zakaz bluźnierstwa. Projekt ustawy w tej sprawie wniosła Partia Piratów, która prowadzi kampanię na rzecz wolności internetu. Zabroniona pozostaje mowa nienawiści.
Piraci podkreślili w swym projekcie ustawy, że "jest czymś niezwykle istotnym, aby w wolnym społeczeństwie obywatele mieli prawo do wolności słowa bez obaw przed karą".
Niektórzy członkowie Partii Piratów powtarzali stojąc przed gmachem parlamentu: "Jestem Charlie". Hasło to powstało tuż po styczniowym zamachu na francuski tygodnik satyryczny "Charlie Hebdo" w Paryżu jako wyraz solidarności z jego ofiarami.
Uchwalenie tego prawa pokazuje, że społeczeństwo nie zrezygnuje ze swojej wolności pod wpływem krwawych ataków" - napisała Partia Piratów na swoim blogu.
Zakaz bluźnierstwa obowiązywał od 1940 roku. Za jego złamanie groziła kara trzech miesięcy więzienia lub grzywny.
Według mediów islandzkich Ewangelicko-Luterański Kościół Islandii wspierał zmianę, mówiąc że "prawo ograniczające wolność wyrażania myśli przeczy prawom człowieka".
Z kolei przedstawiciele Kościoła katolickiego, zielonoświątkowego oraz niektórzy duchowni Kościoła Islandii wypowiadali się przeciwko zniesieniu zakazu.
Zdaniem Kościoła katolickiego, jeśli wolność wyrażania myśli sięga zbyt daleko, tzn. umożliwia swobodne obrażanie uczuć religijnych, to narusza wolność osób indywidualnych i grup.
Ruch Piratów określa się mianem "międzynarodowej siły politycznej walczącej o zwiększenie przejrzystości i odpowiedzialności rządu." Powstał w Szwecji w 2006 roku, szybko zyskując zwolenników w ponad 60 krajach. W niektórych z nich przekształcił się w partię. Największą popularność zyskał w Islandii.
W wyborach z 2013 roku partia ta po raz pierwszy zapewniła sobie reprezentację w parlamencie Islandii, zdobywając trzy mandaty. Obecnie sondaże pokazują, że Piraci są najpopularniejszą partią w kraju.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?