Poznać ich można od razu. Ogolone głowy, żółte lub pomarańczowe hinduskie szaty, egzotyczne instrumenty, monotonny, choć melodyjny śpiew, rozdawane za darmo wegetariańskie potrawy.
Rytm dnia w świątyni
Wielu sympatyków ruchu mieszka w domach. Bardziej gorliwi porzucają swe mieszkania i wprowadzają się do świątyni. W Polsce takich świątyń jest kilka. Dzień w świątyni wygląda następująco (relacja byłego członka ruchu:
"Przed 4 rano pobudka, przy czym pudżari wstaje jeszcze wcześniej, bo musi się przygotować na służenie bóstwom. Potem obowiązkowe mycie całego ciała, czasami w zimnej wodzie. Potem mantrowanie. Po budynku i na zewnątrz snują się bhaktowie i matadżi wibrując ustami w skupieniu. Niektórym nie wychodzi dobrze, zamiast Kriszna mówią Riksza, czasem ktoś zwróci komuś uwagę, dziękuje za poprawienie wymowy. Niektórzy ledwo żyją z niewyspania i zasypiają na siedząco. Rozpoczyna się arati poranne – uroczystość w świątyni, w czasie której bóstwa się budzą, wszyscy je witają, modlitwy, śpiewy, trochę tańca przy akompaniamencie ludowych instrumentów – karatali i mridangi (dwustronny bęben).
Po arati można mantrować dalej, bóstwom ofiarowywane jest pożywienie ugotowane na śniadanie. Kiedy bóstwa już zjedzą, resztki tego co zostaje mogą zjeść bhaktowie. Nazywa się to wtedy przyjmowaniem łaski Kriszny. Nikt nie mówi o jedzeniu – jedzenie. Mówi się "przyjmować prasadam" (prasadam oznacza łaskę). W świątyni wszystko co się gotuje, gotuje się dla bóstw, a więc dla Kriszny. W praktyce wygląda to tak: z garnków, w których jest jedzenie, zabiera się po trochę z każdej potrawy i wkłada do naczyń, które stawia się na ołtarzu. Te naczynia są własnością bóstw i nie wolno ich nigdy za żadne skarby dotknąć ustami, co dopiero jeść z nich. Bóstwa smakują to co się im podaje (oczywiście jest to niewidzialne dla zwykłych śmiertelników), po czym zawartość naczyń wrzuca się z powrotem do garnków. Tym sposobem całe pożywienie jest święte i stanowi łaskę Kriszny.
Standardowe śniadanie to np. kasza manna na mleku lub wodzie, z dodanymi owocami, np. jabłkami. Do tego jakiś napój: albo lassi (jogurt), albo jakiś kompot lub napój miętowy.
Po tym posiłku każdy rozchodzi się do swoich zajęć, a w świątyni pracy jest dużo. Hoduje się tam krowy, uprawia dużo warzyw, zbóż. Trzeba zbierać ziemniaki, kopać rowy melioracyjne, generalnie nie jest to sielanka i miejsce dla mięczaków. Jest dużo pracy przy sprzątaniu, wszystko musi być czyste jak łza. Zajęcia są podzielone na męskie i kobiece. Pełniący dyżur w kuchni szykują się już do gotowania obiadu dla bóstw.
Ci co nie zdążyli wymantrować rano wszystkich rund mają też trochę czasu teraz. W ciągu dnia o ile mnie pamięć nie myli odbywa się jeszcze arati południowe i wieczorne. Są dłuższe i połączone z wykładami z Bhagavad-Gity i Śrimad Bhagavatam.
Obiad: warzywa, np. Bandgobhi alu sabdżi (kapusta, ziemniaki, pomidory, na słodko/ostro), jakieś może czapati (placki z mąki), może dal (zupa z grochu). Czasami jest czatnej (piekielnie ostre i słodkie smażone owoce, np. śliwki i jabłka), lub raita (ogórki w jogurcie). W niedzielę jedzenie jest bogatsze, są też goście, rytm dnia jest inny. W ogóle w niedzielę jest inaczej, goście muszą mieć przecież wrażenie, że wszyscy są uśmiechnięci i szczęśliwi, nie widzą więc tyle ciężkiej pracy, a wyznaczony bhakta/matadżi ma czas odpowiadać na pytania i oprowadzać gości.
Potem praca, może jeszcze mantrowanie, arati wieczorne w czasie którego bóstwa idą spać. Kolacji nie ma, na kolację każdy dostaje ciepłe mleko z cynamonem.
Jest godzina 22-22.30. Wszyscy zasypiają jak zabici, są wykończeni całodzienną pracą i niedoborem snu. Każdy chce więc jak najlepiej wykorzystać te pozostałe kilka godzin. Każdy chce też dorównać założycielowi ruchu Hare Kriszna, który w końcowej fazie życia spał bardzo mało, a poza tym medycyna wedyjska twierdzi, że 4 godziny snu to wystarczająca ilość dla każdego."
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?