Harmonijne połączenie zalet ludzkich w idealnej wizji poczętej z filozofii Greków.
Kolebka islamu, himjarycki król, żydowski neofita i pewien mało znany patron.
Kto w tej historii jest lepszym Żydem: ten, który napisał Hagadę na nowo, czy ten, który ją spalił?
Wbrew temu co pisze autor tego tekstu, wielu zarówno nauczycieli buddyjskich, jak i naukowców-buddologów jest zdania, że współczesny zachodni buddyzm jest w wielu aspektach znacznie bliższy pierwotnej nauce Buddy niż buddyzm w krajach azjatyckich (np. Sri Lance czy Tajwanie), gdzie nadmiernie przesiąkł naleciałościami kulturowo-religijnymi. Nie można raczej mówić o "oddaleniu od pierwotnego źródła tej religii", bo tym "pierwotnym źródłem" jest kontakt z oswieconymi mistrzami, którzy przekazują żywe nauczanie, a nie jakiekolwiek pisma. A tego kontaktu zachodniemu buddyzmowi nie brakuje, przecież większość zachodnich szkół buddyjskich powstawała wokół jakiegos uznanego nauczyciela, który przyjechał na Zachód i tam zaczął nauczać - to przecież nie jacyś "pierwsi amerykańscy buddysci" sami, bez nauczyciela, wykoncypowali sobie coś i zaczęli to praktykować. Buddyzm na Zachodzie zaczął sie dopiero wtedy, kiedy pojawili się tam nauczyciele i powstały wokół nich sanghi; to, ze wcześniej ktoś badał np. kulturę Indii czy Tybetu i podkładał pod nia jakieś swoje wyobrażenia, nie ma w tym kontekście żadnego znaczenia, ponieważ nie przeradzało sie to w zaden sposób w praktykę buddyzmu na Zachodzie.
Oczywiście, tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie mnóstwo jest błędnego rozumienia buddyzmu. Ponieważ z duchowosci zrobiono biznes, powstaje też wiele skomercjalizowanych szkół prymitywizujacych nauczanie Buddy i przedstawiajacych je w błędny sposób. Wiele na ten temat pisze m.in. Brad Warner w swoich ksiązkach, które myślę ze znacznie bardziej warto przeczytać niz tę, jako że napisał je wiarygodny nauczyciel buddyjski majacy przekaz z uznanej linii, i naprawdę przenikliwie dostrzegający jak sie sprawy mają (dlatego ma on sporo przeciwników wśród wszystkich, równiez wśród ludzi nazywających się buddystami ;))
Dlatego nie mozna tu dać lepszej rady, jak to, co sam Budda powiedział swoim uczniom w słynnej mowie do Kalamów: aby "być światłem samemu dla siebie" i nikomu i w nic nie wierzyć na słowo, a po długotwałym sprawdzeniu przyjąc "to, co rzeczywiście przynosi pożytek tobie i innym".
Jeżeli ktokolwiek opiera się na kimś/czyms z zewnątrz i twierdzi, że praktykuje buddyzm, to myli pojęcia. I może - niestety - czasami skończyć tak jak ta studentka, o której mowa w tej książce.