„Mekka zawsze była i jest czymś więcej niż tylko miejscem na mapie – jest to stan świadomości, centralny punkt modlitwy, oznaka aspiracji ku bożym sprawom”.
W najnowszym filmie Wima Wendersa jest taka scena, w której muzułmańskim znajomym niewiernego bohatera (granego przez Toma Hanksa), udaje się przeszmuglować go do Mekki. Niemuzułmanie nie maja prawa przebywać w tym świętym mieście islamu, ale Hanksowi udaje się Mekkę zobaczyć na własne oczy. Co prawda głównie zza przyciemnianej szyby przedzierającego się przez zakorkowane ulice samochodu, ale jednak. Nam raczej nigdy nie będzie to dane.
Co ciekawe, także większość muzułmanów nie doświadczy tego, co bohater wendersowskiego „Hologramu dla króla”. Niby hadż, czyli pielgrzymka do Mekki, to obowiązek każdego z wyznawców islamu, ale większości z nich najzwyczajniej w świecie na nią nie stać.
Nie wiem czy dla muzułmanów, ale dla nas z pewnością jakąś „rekompensatą” może być lektura książki „Mekka. Święte miasto”. Jej autor – Ziauddin Sardar – to jeden z najbardziej znanych i uznanych współczesnych, brytyjskich intelektualistów. W swojej liczącej blisko 450 stron publikacji (niebezkrytycznie) przybliża nam historię tego świętego miejsca od jego początków, aż do czasów współczesnych.
Spotykamy tu nie tylko proroka Mahometa, który w 613 roku zaczął w Mekce głosić swe nauki, ale także postacie znane nam z Biblii. „W opowieściach historycznych o Arabii przed islamem, a także w przedislamskiej poezji Mekka była przedstawiana jako miasto Abrahama, biblijnego proroka, patriarchy Izraelitów i Izmaelitów, założyciela religii monoteistycznych” – czytamy w książce.
W starotestamentalnej Księdze Rodzaju znajduje się historia o wygnaniu Hagar i Izmaela na pustynię oraz o tym, jak Bóg otworzył Hagar oczy „i ujrzała studnię z wodą”. Muzułmanie wierzą, że studnią tą jest Zamzam (święte źródło znajdujące się nieopodal Al-Kaby), sama Al-Kaba zaś to nic innego, jak świątynia, którą Izmael wybudował wraz ze swym ojcem, Abrahamem, odwiedzającym od czasu do czasu Hagar i swego potomka na pustyni. Warto także dodać, że zdobiący sanktuarium Czarny Kamień miał zostać przyniesiony z nieba przez samego archanioła Gabriela, którego w islamie nazywa się Dżibrilem.
Sardar szczegółowo opisuje, jak przez stulecia zmieniała się Mekka – jej architektura i znaczenie w świecie arabskim. Roi się w jego książce od sułtanów, kalifów i opowieści, które spokojnie można by włączyć do zbioru „Baśni z tysiąca i jednej nocy”. W starożytności w mieście kwitł handel. „Stragany uginały się pod ciężarem lokalnych produktów takich jak: pachnące drewno, olejki i inne wonności, złoto, srebro, a także drogocenne kamienie z gór Arabii. Były tam importowane towary, które uchodziły za luksus: przyprawy z Indii, jedwab z Chin, śnieżnobiała bawełna z Egiptu, garbowane skóry z Anatolii, broń z Basry, niewolnicy z Afryki i Persji…”.
Dziś takiej Mekki już nie ma. O jej wskrzeszeniu marzył król Fajsal, który odnawiał dawne zabytki i próbował przywrócić romantyczno-orientalny charakter miasta, ale po tym, gdy go zamordowano w 1975, zaczęła się dzika modernizacja miasta. Wiele pięknych, zabytkowych budynków wyburzono, a na ich miejscu zaczęły wyrastać, jak grzyby po deszczu, futurystyczne drapacze chmur, hotele, parkingi i centra handlowe.
„Mekka zawsze była i jest czymś więcej niż tylko miejscem na mapie – jest to stan świadomości, centralny punkt modlitwy, oznaka aspiracji ku bożym sprawom” – pisze Sardar, a jednocześnie ubolewa nad tym, jak jego święte miasto wygląda obecnie; jak bardzo podzieleni są muzułmanie; jak często piękne, religijne ideały pokoju, braterstwa i harmonii są deptane, bo górę biorą uprzedzenia, pycha, czy zachłanność.
Świetna książka. Nie tylko o świecie islamu, ale także o ułomności ludzkiej natury.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?