Pradawne, szczątkowe ponoć wierzenia, ułożyły się tu w bardzo logiczną całość, tworząc najprawdziwszy panteon bóstw oraz mitologię, którą śmiało można zestawić z mitami Greków, Rzymian, Celtów, czy ludów Północy.
Z wierzeniami słowiańskimi jest problem. Niby w każdym światowym leksykonie bóstw, czy demonów znajdziemy o nich notki (czasem nawet bardzo rozbudowane), ale gdy wejść głębiej w literaturę religioznawczą, okazuje się, iż często są to bogowie „domniemani”, rzekomi, w dawnych kronikach gdzieniegdzie wzmiankowani, ale jak to naprawdę z nimi było – nie wiadomo.
Badacze religii słowiańskiej posiłkują się więc mitologiami ludów sąsiednich, a nawet sięgają po święte teksty z Persji, czy Indii. Wszystko po to, by w nich poszukiwać podobnie brzmiących imion, czy przebiegających rytuałów, które być może mogłoby nam powiedzieć coś o wierze ludów zamieszkujących przedchrześcijańską Europę Środkowo-Wschodnią. Wtedy jednak często czytelnik… więcej dowiaduje się o Zeusie, Thorze i Indrze, niż o Świętowicie, Welesie, czy Marzannie.
Igor D. Górewicz w książce „Borek i bogowie Słowian” zrezygnował z takich dywagacji. Zdecydował się na stworzenie spójnego świata bóstw słowiańskich, do którego (cudownym sposobem) przenosi się współcześnie żyjący chłopiec. Pomysł ten był strzałem w dziesiątkę.
Jego publikacja skierowana jest do młodszych czytelników, ale myślę, że i starsi pasjonaci historii mogą mieć sporą frajdę z tej niezwykłej podróży w mityczną, słowiańską przeszłość. Pradawne, szczątkowe ponoć wierzenia, ułożyły się tu w bardzo logiczną całość, tworząc najprawdziwszy panteon bóstw oraz mitologię, którą śmiało można zestawić z mitami Greków, Rzymian, Celtów, czy ludów Północy.
Przykładowo Bojan (staroruski wieszcz, gęślarz, poeta) ukazany jest tu niczym jakiś słowiański Homer. „By śpiewać o tajemnicach Słowiańszczyzny, muszę wsłuchać się w jej głos, w szept lasów, w szum jej wiatru, w szelest trawy, w rozmowy zwierząt, ludzi i Bogów. Gdy komuś pieśń zamierzam śpiewać, jako łasica rozpływam się po drzewach, po ziemi ganiam jako wilk szary, szybuję jako orzeł siwy po niebie. Ja widzę, słyszę i wiem wiele, bo jestem wnukiem Welesa” – powiada Bojan i snuje swe niezwykłe opowieści, w których pojawia się nawet baśniowy Żar Ptak.
Baśniowy? Ano właśnie. Baśnie, podania. legendy. Folklorystyczne opowieści, zwyczaje i obrzędy. Choć przez stulecia sporo z nich zostało „ochrzczonych” i poprzeinaczanych, wciąż jeszcze stanowią przebogate źródło wiedzy o słowiańskich wierzeniach i obyczajach. W XIX wieku Aleksander Afanasjew dowodził np., że ludowe, rosyjskie bajki, to tak naprawdę mity. Dziś Igor D. Górewicz czyni podobnie.
„Tu jest jeszcze ciekawiej niż w bajkach” – zapewnia słowiańska bogini od czarnej roboty, czyli znana nam wszystkim dobrze Marzanna. Znana ze słyszenia, z imienia, z wiosennego topienia bądź palenia. Ale kim tak naprawdę była? Jaki funkcje pełniła w krainach naszych słowiańskich przodków?
Także tego można się dowiedzieć z tej bardzo starannie wydanej i pięknie zilustrowanej przez Jolantę Ludwikowską książki.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?