Czyli rzecz o naszej noblistce, ale także o Korze i Persefonie, magii słów oraz mitologii lunarnej.
Tokarczuk zmienna jest. O mało kim rzec by można słuszniej, że stanowi osobowość lunarną. W swej 28-dniowej wędrówce po niebie Księżyc wciąż zmienia swe fazy, a na trzy dni w ogóle znika, „umiera”, jak powiada „myśl nieoswojona” odległych plemion. Przebywa wtedy w zaświatach niczym opisana przez Tokarczuk "Anna In w grobowcach świata", sumeryjska bogini i współczesna dziewczyna, Kora i Persefona w jednej.
Jak Księżyc w swoim biegu, fabuły podróżne Tokarczuk kierują refleksję czytelników ku tajemniczym krainom Zachodu; jej fabuły inicjacyjne każą myśleć o nocach bezksiężycowych poza realnym światem. Lecz jest coś jeszcze. Ilekroć z Księżyca, tak w fazie rosnącej, jak malejącej, pozostaje tylko sierp, wypatrzyć można resztę jego tarczy jak gdyby wytrawioną subtelną akwafortą. Tak ukazuje ją jego światło odbite od Ziemi. Refleks ten zwie się światłem popielatym i jako metafora oznaczać może właściwy pisarce dar niedopowiedzeń. W miejsce środków bogatych Tokarczuk preferuje bowiem oświetlenia pośrednie, półcień, domysły. W tej księżycowej domenie władać umie jej zdaniem tylko literatura. Gdy w "Księgach Jakubowych" czytamy: „Największą moc mają jednak nie czyny cielesne, lecz te, które wiążą się ze słowem”, to znane wszystkim ludom Księgi wyznanie wiary wiąże magię słów z mitologią lunarną.
Środków bogatych Tokarczuk wystrzega się w takim stopniu, w jakim Miłosz tęsknił do „formy bardziej pojemnej”. Chodzi w gruncie rzeczy o to samo, ale pisarka jest z innej gliny i swoje intencje wyłożyła najlepiej w zakończeniu mowy noblowskiej. Trzeba przytoczyć te powszechnie znane słowa: „czułość jest bowiem sztuką uosabiania, współodczuwania (…). Czułość personalizuje to wszystko, do czego się odnosi, pozwala dać temu głos, dać przestrzeń i czas do zaistnienia i ekspresji”. W literaturze polskiej takie ograniczenie palety to ewenement. Czy jednak czułość potraktowana instrumentalnie, jako teoria powieści, nie traci swych czarodziejskich mocy?
To nie Tokarczuk jednak pierwsza zwróciła uwagę na czułość. W powieści "Życie jest gdzie indziej" Milan Kundera dał własną definicję tego osobliwego, się okazuje, stanu ducha. „Czułość rodzi się w chwili, gdy człowiek zostaje wyrzucony na próg dojrzałości i poniewczasie zaczyna uświadamiać sobie zalety dzieciństwa, z których jako dziecko nie zdawał sobie sprawy. Czułość jest lękiem przed wiekiem dojrzałości. Czułość jest próbą stworzenia sztucznej przestrzeni, w której obowiązuje umowa, że będziemy do tego drugiego zwracać się jak do dziecka”.
Odmienność tych rozpoznań stanowi o oryginalności myślenia Tokarczuk. Dla Kundery czułość to uwolnienie miłości od ciała; gestu, który opisuje Tokarczuk, nie sposób wyobrazić sobie bez dotyku, pragnienia osłony. W nim właśnie zawiera się właściwa jej wstrzemięźliwość, niedosłowność, obecność naznaczona dystansem, jaką przypisujemy podglądającemu nas obliczu Księżyca...
*
Powyższy tekst, którego tytuł i podtytuł pochodzą od redakcji, jest fragmentem artykuł Elizy Kąckiej "Dar Bogini". Jego pełna wersja ukazała się na łamach kwietniowego miesięcznika ZNAK.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?