Komentarze do materiału/ów:
Harmonijne połączenie zalet ludzkich w idealnej wizji poczętej z filozofii Greków.
Kolebka islamu, himjarycki król, żydowski neofita i pewien mało znany patron.
Kto w tej historii jest lepszym Żydem: ten, który napisał Hagadę na nowo, czy ten, który ją spalił?
Jak ludzie prości mają wierzyć w Boga, jeżeli księża i biskupi nie wiedzą co to jest religia i na czym polega religijność?!
Nawet o. Jacek Salij nie wie co to jest religia, przynajmniej do niedawna nie wiedział.
Wiara tkwi w ludzkiej świadomości, w której główną rolę odgrywa rozum, a więc wiara w Boga musi opierać się na poznaniu świata materialnego (Księga Mądrości Mdr 13, 1-9), bo wtedy wiara jest silna i głęboka, dająca niezłomne postawy ludzkie.
Aby być świadomym wyznawcą religii chrześcijańskiej, trzeba dobrze znać jej zasady i znać cele, ale jak można to mieć, jeżeli nawet nie wie się co to jest religia.
Tekst Autora właśnie opisuje Twój przypadek.
Religia. jest światopogląd wg którego każdy człowiek żyje, ponieważ ten jego światopogląd określa cel jego życia. Każdy światopogląd jest logicznym następstwem wyznawanej wiary w przyczynę i źródło powstania świata materialnego, a to wymaga przynajmniej wyobrażenia sobie istniejącej rzeczywistości. Ludzie tego nie wiedzą, bo nikt im tego nie mówi, a sami nie odkrywają, ale rzeczywiste wyznawanie religii widać po czynach człowieka, a nie po jego deklaracjach.
Napisz na czym polega wg Ciebie spotkanie Jezusa?
Jedynymi nieświadomymi wyznawcami mogą być jedynie materialiści, czyli ci, którzy swój światopogląd opierają na wierze w samoistne i bezprzyczynowe powstanie świata materialnego. To jest religia diabła, a diabeł jest księciem kłamstwa, więc dlatego. Materialistą można być zupełnie nieświadomie, wystarczy tylko żyć wg pożądań cielesnych. Z Twojego wpisu jasno wynika, że jesteś wyznawcą materializmu.
Aby być chrześcijaninem, trzeba przy pomocy poznania i rozumu w swojej świadomości przyjąć jako prawdę, że świat materialny stworzył Bóg, o którym mówi Biblia. Inaczej nie jest się chrześcijaninem, tylko udawaczem chrześcijanina, a w rzeczywistości materialistą.
Wszystko sprowadza się do pytania: czy wierzę, że Bóg rzeczywiście jest moim Ojcem, a Matka Boża moją Matką? Czy Ich kocham i traktuję jak Osoby?
nasuwa się mi taka refleksja: czy Bóg Ojciec i Matka Boża to małżeństwo? Przepraszam ale tak to odczytuję z tego co napisałeś. Nasz Pan jezus Chrystus w całym swoim nauczaniu wskazywał na swojego Ojca jako naszego Ojca, o swojej matce niczego takiego nie mówił.
Pod drugie: Pan Jezus pod krzyżem powiedział: "Oto Matka Twoja".
Po trzecie: Maryja jest Matką i jest Ikoną Kościoła.
A bez misterium nauka moralna chrześcijaństwa po prostu przegra, bo jest wymagająca.
Złośliwie dodam jeszcze jedno: każdy katolik w Polsce uczestniczy przez około 13 lat w katechezie w wymiarze 2 godzin tygodniowo. W szkole. To naprawdę nie wystarczy, by nas nauczyć elementarnych prawd wiary???
"Będziemy się musieli wkrótce przygotować na wielkie doświadczenia, które
mogą nawet domagać się narażenia naszego życia oraz poświęcenia się bez
reszty Chrystusowi i dla Chrystusa. Może to być złagodzone dzięki naszej
modlitwie, ale nie może być już odwrócone, ponieważ tylko w ten sposób może
nastąpić prawdziwe odnowienie Kościoła. Jakże często Kościół odnawiał się
przez krew. Nie inaczej dokona się to także i tym razem. Obyśmy byli silni,
przygotowani i pełni ufności pokładanej w Chrystusie i w Jego świętej Matce.
Odmawiajmy wiele razy i często Różaniec".
"Stoimy w obliczu największej w dziejach konfrontacji, przez jaką przeszła
ludzkość. Nie sądzę, by szerokie kręgi społeczeństwa czy szerokie kręgi
wspólnoty chrześcijańskiej zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stajemy w
obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem,
Ewangelią i anty-Ewangelią."
Nie zostanie to już cofnięte !
Problemów ze znakiem pokoju jest kilka:
1) formalnie przekazujemy sobie "pokój", a nie "znak pokoju",
2) obrzęd przekazania (znaku) pokoju jest opcjonalny. Innymi słowy - może zostać pominięty przez kapłana,
3) sposób przekazywania (znaku) pokoju nie jest jednolity: można podać rękę albo skinąć głową, można wypowiedzieć jedną z dwóch formułek.
Dodajmy do tego śpiew "Baranku Boży" w trakcie trwania tego obrzędu.
Jak wierni mają tworzyć wspólnotę, tutaj wyrażaną przez jednolite czynienie gestów, jeżeli przepisy liturgiczne dopuszczają kilka ich kombinacji? Nie dziwmy się, że ludzie wolą udawać, że ich wtedy nie ma, bo od tej mnogości idzie czasem zgłupieć - raz wymieniasz uścisk z dziesięcioma osobami dookoła, a kiedy indziej nawet na ciebie nie popatrzą.
Jezus powiedział do faryzeuszów:
«Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody.
Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz, i został pogrzebany.
Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”.
Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”.
Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”.
Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie, odrzekł tamten, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”»
Jakie podstawowe zasady mamy w Kościele?, wierzyć w Boga, oczywiście wierzę, stosować się do Dekalogu i Kazań na Górze, które zamykają się w zdaniu, "A całe Prawo i Prorocy zamykają się w zdaniu, będziesz miłował Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem, a bliźniego swego jak siebie samego", i staram się na ile mogę żyć tym Prawem, chodzę na eucharystię co niedzielę, poszczę, świętuję, chyba jestem ortodoksyjny :-).
Unikam jak tylko mogę, oceniania religijności innych. Zastanawiam się jednak często, jaką rolę i czym skutkować winna wiara. Widzę oto dwie rodziny mieszkające obok , przez miedzę. Skłócone bez większych powodów, zazdrosne o wszystko, nie życzliwe dla siebie, często wzajemnie, świadomie sobie dokuczające, nieuzasadnionym pomawianiem o różne nieprawdziwe rzeczy. ...........Chodzą oni jednak do kościoła na każde rekolekcje, na msze, są przykładem, na poprawność uczestnictwa w życiu parafii.Czy taka postawa jest do zaakceptowania, ......a może posiadamy mało wiedzy na temat czym jest nasza wiara ?. i jaka winna być jej rola w codziennym naszym życiu. Kto nas winien edukować???
Co zaś do "życia tak jak inni chcą" - nie można udawać, że własne działania nie mają wpływu na życie innych. Gdy słusznie się im one nie podobają - absurdem jest traktować te uwagi jako zamach na swoją wolność. Warto też korzystać z doświadczenia osób, które ostrzegają przed różnymi (nie)ciekawymi rzeczami.
Życzę zdziwienia się w kwestii poczucia zapotrzebowania na Kościół oraz proszę o stosowanie znaków interpunkcyjnych.