Buddysta, chrześcijanin i żyd wchodzą do baru…
Nie, nie. To nie miejsce na opowiadanie kawałów, chociaż czytając „Wielką księgę radości” można odnieść wrażenie, że jej bohaterowie przez większość czasu nie robią nic innego. A trzeba pamiętać, że w głównych rolach występują tu dwaj duchowi przywódcy i jednocześnie laureaci pokojowej Nagrody Nobla, czyli Dalajlama i arcybiskup Desmond Tutu.
To właśnie zapisy rozmów „tego” buddysty z „tym” chrześcijaninem stanowią zasadniczą część tej książki, zaś zredagował je i uzupełnił o wypowiedzi innych osób (m.in. naukowców i psychologów) areligijny Żyd, Douglas Abrams – pisarz, redaktor i agent literacki, który przez tydzień towarzyszył noblistom w Dharamsali (emigracyjnej siedzibie Dalajlamy).
Nagrywał, moderował, dopytywał, prowokował… - wszystko po to, by dotrzeć do istoty prawdziwej radości i nauczyć się, jak ją osiągnąć i sprawić by była uczuciem nie ulotnym, a trwałym.
„Zamiast zliczać problemy, koncentrujemy się na wypunktowaniu błogosławieństw, które na nas spadają – to właśnie antidotum na zazdrość, które zaleca arcybiskup, oraz przepis na cieszenie się własnym życiem” – czytamy w „Wielkiej księdze radości”.
Podobnych podpowiedzi, refleksji, rad i trików znajdziemy tu bezliku. Pochodzących zarówno z mądrości mnichów tybetańskich, jak i z doświadczeń chrześcijańskich myślicieli i świętych (np. buddyści poświęcają każdy mijający dzień, podczas gdy św. Ignacy Loyola zalecał kończyć go rachunkiem sumienia. I jedna i druga „technika” służyć może jednak temu samemu – odczuwaniu autentycznej radości z przeżytej doby).
Największą radością w czasie lektury jest jednak czytanie o serdecznej, przyjacielskiej relacji, jaka od lat łączy Dalajlamę z arcybiskupem Tutu. To ich żarty, wygłupy i niekończące uszczypliwości najlepiej pokazują, że porozumienie ponad wyznaniami i religiami jest możliwe, a trwałe szczęście w zmieniającym się świecie jest na wyciągniecie ręki.
Czy po nie sięgniemy? Zależy tylko od nas. Jedno jest pewne - ta książką bardzo może nam w tym pomóc, bo to nie tylko bardzo osobliwy i pomysłowy wywiad-rzeka, ale także poradnik. Pod koniec Abrams serwuje nam bowiem podsumowanie, zbierając przemyślenia noblistów w formie zadań do przemyślenia lub przemedytowania (co kto woli). Wszystko po to, by pokonać strach, gniew, czy smutek i doświadczyć najwyższej radości. Tą zaś - i dla chrześcijan, i dla żydów, i dla buddystów – są relacje z innymi i wspólnota. Jak pisze Douglas Abrams: „Relacje z innymi są w istocie prawdziwą podwaliną duchowości. Koniec końców, radości nie można się nauczyć, można ją tylko przeżyć. A największa radość płynie z głębokich, pełnych miłości i szczodrości relacji z innymi”.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?