Rozmowa Matthew Fox'a (księdza Kościoła Episkopalnego i założyciela Instytutu Kultury i Duchowości Stworzenia) z Rupertem Sheldrake'm (biologiem i twórcą m.in. teorii pola morfogenetycznego).
Rdzenne ludy Ameryki, na przykład Hopi, modlą się razem z grzechotnikiem. Pewnego razu byłem wraz z modlącym się Indianinem Hopi w budowli indiańskiej zwanej kiva i spytałem, czy grzechotnik nie denerwuje się w trakcie modlitwy. Indianin odpowiedział: „Tak, na początku, ale gdy mu śpiewasz i wąż odczuje ciepło tej pieśni i ciepło płynące z twego serca, wtedy się uspokaja i możecie modlić się razem przez trzy dni i trzy noce”. Powiedział również, że odkąd w pobliżu rozbudowuje się miasto, obecność grzechotników jest dużą rzadkością. I trudno już odmówić naprawdę dobrą modlitwę.
Następnego dnia dałem wykład, na który przyszedł również ten Indianin. Po wykładzie podszedł i rzekł: „Muszę ci to powiedzieć. W godzinę po tym, jak odszedłeś, pod drzwi wejściowe przypełzł grzechotnik. A więc teraz będziemy się dobrze modlić przez najbliższe trzy doby. Jestem przekonany, że ten grzechotnik zjawił się dzięki naszej rozmowie.”
Istnieje bardzo stare wierzenie, obecne w różnych kulturach na całym świecie, że zwierzęta żyjące pod ziemią przynoszą szczególną mądrość. Ma ono wpływ na postawę ludzi wobec ich własnego ciała. Na Zachodzie zawsze próbowano wszystkim wmówić, że duch znajduje się w górnej części ciała, gdzieś w głowie. I chcemy, aby energia przeszła przez wszystkie czakry tak szybko, jak to możliwe, i uniosła się do głowy. Ale faktem jest, że archetyp i metafory, dotyczące znajdowania boskości w Ziemi, mówią również o odnajdywaniu boskości w naszych własnych ciałach, w naszej zmysłowości, seksualności i w dwóch pierwszych (od dołu) czakrach, łączących się ze wszystkimi wibracjami pól Wszechświata. A więc jest to wezwanie do modlitwy płynące z wnętrza ludzkiego ciała, sięgające serca, a następnie sięgające umysłu, a nie przebywające ciągle w głowie.
Mówisz, Rupercie, o głębi pól i ciemności, oraz o tym, że 90-99 procent całego Wszechświata to ciemna materia. Ta cała celebracja ciemności jest – jak myślę – częścią odkrywania poczucia energii łona czy też ciemności Ziemi. Mistrz Eckhart mówi: „Podłoże duszy jest ciemne.” Kiedykolwiek udajemy się w głąb, jest tam ciemno, czy to do głębi naszych dusz, czy też do naszych pól, czy naszych psyche, czy Wszechświata. Wszędzie tam znajdujemy tak dużo ciemności!
Istnieje pewne słowo w naszej tradycji, które zaniedbujemy od wieków – Natura Boska . Ciągle mówimy, że Bóg to albo Bóg tamto, ale ile tomów teologicznych ksiąg zostało napisanych, czy też kazań wygłoszonych i wysłuchanych na temat Natury Boskiej?
W rzeczywistości istnieją dwa oblicza boskości. Bóg jest Bogiem światła: „Niech stanie się światłość.” Jest Bogiem stworzenia i odkupienia, pracującym w świetle i – można powiedzieć – w historii. A Boskość czy Natura Boska jest Bogiem tajemnicy. Eckhart mówi: „Bóg pracuje, ale Boskość nie pracuje nigdy.” Natura Boska jest czystym istnieniem. Według mojego wyobrażenia jest niczym wielka, przeogromna kosmiczna mama, na której kolanach wszystko spoczywa. Eckhart utrzymuje, że nasze narodziny wydobywają się z Boskości, a śmierć jest powrotem do Niej. Gdy umrzemy, nikt nas nie zapyta, gdzie byliśmy ani co robiliśmy. Nie ma osądzania, ponieważ w Boskości istnieje tak pełna jedność, że nie zauważa się straty. Pomyśl o tym! W Boskości istnieje całkowita cisza; to otchłań. W ciemności nie jesteśmy poddani osądowi, nie możemy być. W ciemności umysł analityczny musi sobie uciąć drzemkę. Jesteśmy odczuwani i odczuwamy być może jakąś energię pola, której nie jesteśmy w stanie zauważyć, gdy światło jest zbyt jasne, lub gdy siedzimy z nosem w książkach.
Boskość to metafora żeńsko-męska, w przeciwieństwie do wyrazu Bóg, który w łacinie i niemieckim – języku ojczystym Eckharta – jest rodzaju męskiego. Ale niemieckie Gottheit i łacińskie deitas są rodzaju żeńskiego. Uważam, że Kościół i nasza tradycja religijna powinny uczynić to, o co prosił Eckhart: „Modlę się do Boga, by uwolnił mnie od Boga.” A więc, idąc za jego radą, przestańmy paplać o Bogu. Uważam, że powinniśmy zacząć stosować język metafory i doświadczenia Natury Boskiej i przywrócić równowagę między światłem a ciemnością, działaniem i ciszą. Wszystko to jest tym, co mistycy określają jako via negativa. Co o tym myślisz?
RUPERT: Po pierwsze, zestaw określeń światło i ciemność jest oczywiście właściwy jako metafora, ponieważ oba te elementy łączy polarna współzależność. Światło ma cechy fali, a każda fala ma dodatni szczyt i ujemną dolinę (...). Ciemność w świetle ujawnia się w zjawisku dyfrakcji, polegającym na tym, że jeżeli strumień światła przejdzie przez dwa wąskie otwory w przesłonie, na ekranie znajdującym się za przesłoną pojawi się wzór składający się z jasnych i ciemnych prążków. A więc w świetle znajduje się również ciemność i to w równej ilości, co na pierwszy rzut oka może się wydawać dość dziwne.
Wydawnictwo Virgo Po drugie, ciemność ma jeszcze inne znaczenie, mianowicie związana jest ze śmiercią i zniszczeniem. I tutaj też mamy do czynienia z polarnością. W większości tradycji religijnych najwyższa zasada nie może być wyłącznie zasadą twórczości i życia, ponieważ trzeba też wytłumaczyć śmierć i rozpad. Według mnie chrześcijańska koncepcja Boga i Maryi zawiera obie składowe. Maryja jest nie tylko dającą życie matką, ale też, podobnie jak archetypowa Wielka Matka, ma związek ze śmiercią. Pietà, wizerunek Maryi z martwym Jezusem, ujawnia aspekt śmierci obecny w bogini. Ostatni wers Zdrowaś Maryja bardzo silnie kojarzy się ze śmiercią: „Módl się za nami teraz i w godzinie śmierci naszej”.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Naturalna łaska. Dialogi o nauce i duchowości". Autorzy: Matthew Fox i Rupertem Sheldrake. Wydawnictwo Virgo.
Kościół z tym walczył, ale jak widać ta walka nie była do końca wygrana.
W ostatnich latach także w tej dziedzinie pojawia się we mnie mnóstwo pytań i wątpliwości...
Czyli tak naprawdę co? Religia? Filozofia? Styl życia zwany coraz częściej lifestyle’m?